Reklama
Reklama

Bita żona byłego radnego PiS pojawiła się w "Dzień dobry TVN"

Karolina Piasecka, żona byłego radnego PiS, opowiedziała w "Dzień dobry TVN" o swoim obecnym życiu.

Karolina Piasecka, żona byłego radnego PiS, opowiedziała w "Dzień dobry TVN" o swoim obecnym życiu.

Rok temu kobieta upubliczniła nagranie jednej z kłótni, podczas której mąż nie tylko poniżał ją słownie, ale i stosował wobec niej przemoc. Ponadto kontrolował całe jej życie, traktował jak służącą. W końcu udało jej się uciec.

Dzięki nagraniom radnemu PiS postawione zostały zarzuty znęcania się fizycznego i psychicznego nad pokrzywdzoną w okresie od lutego 2006 r. do końca stycznia 2017 r. oraz naruszenia miru domowego.

Jak dziś wygląda życie Karoliny Piaseckiej? Okazuje się, że kobieta w końcu zaznała normalności.

Reklama

"Podstawową rzeczą jest to, że mogę się wreszcie wyspać. Przez wiele lat nie wiedziałam, czy spokojnie zasnę. Teraz jestem wypoczęta. Kolejną rzeczą jest odzyskiwanie radości życia" - mówiła Piasecka w "Dzień dobry TVN".

Także jej córki w końcu są spokojniejsze, "mogą być sobą, nie czują strachu", co skutkuje lepszymi wynikami w nauce.

Ostatnio spotkały się z ojcem-katem w obecności kuratora, o co wnioskowała pani Karolina. Jak powiedziała, "pierwszy kontakt był poprawny, kolejny będzie w przyszłym miesiącu".

"Staram się żyć samodzielnie. Układam plan tak, żeby być w pracy w porannych godzinach (jest farmaceutką), zaprowadzam dziewczynki do szkoły, odbieram i popołudnia spędzamy razem. Chodzimy na zajęcia dodatkowe, po prostu cieszymy się życiem, spokojem i tym spokojnym snem. Wiem, że warto o to walczyć" - powiedziała.

Piasecka zdradziła, że przez całe lata znosiła przemoc męża, gdyż wydawało jej się, że nikt nie jest w stanie jej pomóc, że musi w tym tkwić. Bardzo długo odrzucała także pomoc bliskich: rodziców i siostry. Impulsem do zmiany był fakt, że jej cierpienie zaczęło przenosić się na córki - dziewczynki zrobiły się smutne, niespokojne, płaczliwe. Gdy radny PiS nazwał je "bałaganiarami", używając wulgarnych słów, postanowiła uciekać. Spakowała kilka rzeczy i zostawiła wszystko.

"Wiedziałam, że muszę to zrobić dla dzieci. Wiem, że zrobiłam wszystko, co mogłam dla nich zrobić" - mówiła.

Dziś stara się wspierać inne kobiety, które doświadczają przemocy domowej. "Warto powiedzieć: stop, przerwać to i walczyć o swój spokój. Wiem, że jest to bardzo trudne, ale efekty później są niesamowite" - dodała.


pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy