Gdy do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość, spora część celebrytów nagle wróciła na łono Kościoła i zaczęła opowiadać o swoich cudownych nawróceniach.
Z Anną sprawa wygląda nieco inaczej. Prezenterka nigdy nie wstydziła się wiary. Gdy mówienie o religijności nie było w świecie mediów tak popularne i modne jak dziś, ona "dawała świadectwo". Dziś jest szczęśliwa, że zawsze pozostawała wierna sobie.
"Wiara w Boga jest dla mnie kotwicą zapewniającą bezpieczeństwo. Działa jak 'wewnętrzny GPS', który prowadzi mnie w życiu od zawsze" - mówi Popek w wywiadzie dla magazynu "Ludzie i Wiara", wspominając uczucia, jakie towarzyszyły jej podczas powrotu na "pątniczy szlak".
"Jako młoda dziewczyna pielgrzymowałam na Jasną Górę. Kiedy wróciłam na pątniczy szlak po 30 latach nieobecności, poczułam ten cudowny stan, którego nie da się z niczym porównać, tak uspokaja serce i rozświetla duszę" - mówi Popek.
Twierdzi, że wielu ludzi jest zagubionych właśnie przez brak Boga w swoim życiu. Pracują, zakochują się, pędzą ze spotkania na spotkanie, albo przeciwnie - nudzą się. Jej zdaniem winę za to ponosi właśnie odsunięcie się od Kościoła.
"W życiu ważne jest to, aby obudzić się z letargu we właściwym czasie. Mam wrażenie, że wielu z nas żyje jak w transie. (...) Obudzenie się i rozpoczęcie świadomego, uważnego życia, to początek drogi do szczęścia" - zapewnia Popek, dodając, że w trudnych chwilach ratunek zawsze znajdzie u świętego Antoniego.
Czy dzięki niemu uda jej się również wrócić na antenę TVP?


***
Zobacz więcej materiałów:








