To, co dla innych było niedostępne, dla niej stanowiło chleb powszedni. Lekcje gry na pianinie, codzienna gimnastyka, nauka języka francuskiego oraz starsza bona, która dbała o jej dobre maniery i wychowanie. Ktoś mógłby powiedzieć, że w dzieciństwie niczego jej nie brakowało. Gdy dodać nowoczesny, jak na siermiężne czasy PRL-u dom na warszawskim Żoliborzu, pełnia szczęścia wydawała się oczywista. Klara była jednak zagubiona...
- Jak to zazwyczaj bywa, dzieci zawsze pragną takiego życia, jakiego nie mają. Zazdrościłam koleżankom nie tylko tego, że mieszkają w blokach z wielkiej płyty, mają windę oraz zsyp. Fascynowało mnie również to, że ich matki przychodzą o godzinie 15 z pracy, gotują zupę i biją kotlety na obiad, a później poświęcają swoim dzieciom czas - opowiada Anna Klara Majewska.
- W moim rodzinnym domu mieliśmy kucharki, gosposie i nianie, a ja wiecznie zapracowanych rodziców, którzy bardzo wysoko stawiali mi poprzeczkę. Może dlatego wysłali mnie do szkoły muzycznej w wieku 6 lat. Jako że byłam kompletnie pozbawiona muzycznego talentu, nie zaśpiewałam ani jednej piosenki przez cały semestr. Ostatecznie poszłam do "zwykłej" podstawówki, co raczej nie zaspokajało ambicji rodziców - dodaje.

Najlepszy kontakt z mamą, która koniecznie chciała, by córka też została fotografką, miała w ciemni fotograficznej. Dlatego, choć z oporami, spełniła jej prośbę i zdała egzamin czeladniczy. Ostatecznie jednak wybrała Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. - Mierziła mnie dobijająca szarość tamtych czasów, do szału doprowadzała bylejakość, nienawidziłam brudu i otaczającej nas wszędzie brzydoty. Chyba jako jedyna dziewczyna na roku miałam zawsze pomalowane paznokcie - wspomina.
- Wychowywałam się w artystycznej atmosferze. Naszymi sąsiadami byli m.in. Andrzej Wajda czy znany malarz Jerzy Mierzejewski. Nasz nowo wybudowany dom na Żoliborzu był miejscem niedzielnych pielgrzymek nie tylko okolicznych mieszkańców. Zaglądano nam w okna, zachwycano się jego wspaniałą architekturą, wielkością, choć jak teraz na niego patrzę wydaje mi się mały i brzydki, nie ma nic z ówczesnej magii - uważa.
Po trzech latach studiów na wydziale grafiki wyjechała na dalsze studia do Frankfurtu, by zająć się tym, o czym zawsze marzyła - reklamą. Tam pracowała w agencji reklamowej. Szybko przekonała się, jak nierzeczywisty jest to świat. Z zewnątrz wszystko wyglądało pięknie, błyszczało, robiło jak najlepsze wrażenie, ale w środku nie było nic. - Rodzice również chcieli, by to, co robię, miało artystyczną wartość. Zaczęłam się nawet zastanawiać nad powrotem do Polski, lecz kiedy odwiedzałam Warszawę, ta chęć mi przechodziła - wyznaje.

- Lata 90. ubiegłego wieku, mimo że przyniosły wielkie zmiany, a w sklepach niczego już nie brakowało, nadal były siermiężne, smutne i nijakie. Kiedy patrzyłam na Polaków, od razu widziałam różnicę. Na zachodzie mężczyźni byli zadbani, wysportowani, modnie ubrani, często odwiedzali fryzjera i dentystę - zaznacza Majewska.
Dlatego za mąż wyszła w Niemczech, tam urodził się jej syn, ale małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Kiedy Franek miał 4 lata, rozwiodła się i przeprowadziła do Wiednia. - Po skończeniu szkoły podstawowej nauczycielka wystawiła synowi opinię, że nie nadaje się do gimnazjum, a do zawodówki. Tylko dlatego, że nosił polskie nazwisko.
To był kolejny impuls, by zmienić otoczenie. Tym razem na słoneczną Majorkę. - Jestem zorganizowaną osobą, wcześniej odwiedzałam na wyspie dwie koleżanki, które również były samotnymi matkami. Na początku zatrzymałam się u jednej z nich, a Franek bez problemów dostał się do brytyjskiej szkoły, a nawet przeskoczył klasę - opowiada.

Utrzymywała się, podobnie jak w Wiedniu, z projektowania wnętrz. Lata spędzone na wyspie zainspirowały ją do napisania powieści "Rok na Majorce", następnie "Powrót na Majorkę". W dorobku ma również poradnik "Jak dobrze wyjść za mąż po czterdziestce" i "Sekrety" - napisane z Hanną Bakułą i Anną Ibisz. Właśnie wydała "Melanżerię".
Po 17 latach życia na emigracji wróciła do Warszawy. Po raz drugi wyszła za mąż. Jej syn ukończył UCL w Londynie. Kiedy 2 lata temu zakochał się w dziewczynie z Elbląga, postanowił zamieszkać w Polsce. - Franek często odwiedza Laśmiady na Mazurach, gdzie jako dziecko co roku spędzał wakacje u dziadków - mówi Anna Klara Majewska. - Moja mama byłaby szczęśliwa, widząc, że jej wnuk osiadł na stałe w ojczyźnie. Historia rodzinna zatoczyła koło.



***
Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:








