Reklama
Reklama

Anna Kaźmierczak: Tajemnicze zniknięcie gwiazdy polskiego kina. Scena łóżkowa z jej udziałem przeszła do historii!

Osiemnaście lat temu, gdy na ekrany polskich kin wszedł film Radosława Piwowarskiego „Yesterday”, grającą w nim główną rolę kobiecą Annę Kaźmierczak okrzyknięto „wschodzącą gwiazdą”. Przepowiadano jej wspaniałą przyszłość w zawodzie. Kariera 22-letniej studentki łódzkiej filmówki nabrała oszałamiającego tempa... na chwilę. Pięć lat po premierze „Yesterday” aktorka zdecydowała się na emigrację i słuch o niej zaginął. Jak potoczyło się jej życie?

W "Leksykonie młodych aktorów" Jacek Tabęcki napisał o Annie Kaźmierczak, że miała wielkie szczęście do ról, a to, że pozwalała się reżyserom oszpecać i postarzać, a przy tym nie bała się rozbieranych scen, świadczyło o jej otwartości na aktorskie wyzwania.

"Zgrabna, długonoga, o ładnie zarysowanym biuście... A jej bohaterki noszą biedne ubrania, okropne uczesania, nietwarzowe okulary, eksponują za wysokie czoło, za szerokie usta, za ostry podbródek. Oglądanie jej wymaga odporności psychicznej. Ale to właśnie budzi uznanie i szacunek dla niej jako aktorki" - twierdził Tabęcki.

Reklama

Polska była dla niej za ciasna?

Po premierze "Yesterday" Anna Kaźmieczak stała się bardzo... modną aktorką. Krytycy nazywali ją "nadzieją polskiego kina", a widzowie ustawiali się w długich kolejkach, by zobaczyć ją na wielkim ekranie, często - jak w "Stanisławie i Annie" - bez ubrania. 

Zdjęcia, które zrobiła jej ceniona fotografka Renata Pajchel, pojawiały się na okładkach najpoczytniejszych magazynów, a bilety na spektakle z jej udziałem w stołecznym Teatrze Dramatycznym sprzedawały się na pniu. Nic dziwnego, że gdy w 1989 roku aktorka ogłosiła, że wyjeżdża do Londynu, nikt nie wierzył, że nie zamierza wrócić. A jednak...

"Trochę mi tutaj ciasno... Zawsze miałam "wiatr w butach" i ciągnęło mnie w świat. Londyn był tylko przystankiem w drodze do Ameryki" - wyznała Julitcie Nowickiej z "Tele Tygodnia", gdy pod koniec lat dziewięćdziesiątych odwiedziła Polskę.

Bilet do Hollywood

W Anglii Anna próbowała swych sił w modelingu i... dziennikarstwie. Wiedziała jednak, że to nie jest to, czego oczekuje od życia. Tęskniła za aktorstwem, a rola, jaką zagrała w przestawieniu "Fifty-fifty" na scenie londyńskiego Teatru Polskiego ZASP, tylko zaostrzyła jej apetyt na granie. 

W 1992 roku - w dniu swoich trzydziestych urodzin - uznała, że tylko w Hollywood mogą spełnić się jej marzenia o "prawdziwej" karierze. Kupiła bilet na samolot, spakowała walizkę i poleciała za ocean.

W Los Angeles Anna Kaźmierczak nie zrobiła wrażenia na reżyserach castingów do ról w hollywoodzkich produkcjach, ale za to znalazła... męża. To właśnie mężczyzna, za którego wyszła, przekonał ją, że Miasto Aniołów nie jest najlepszym miejscem na wychowywanie dzieci. Przenieśli się najpierw do Nowego Jorku, a potem do niewielkiego miasteczka położonego około sto kilometrów od centrum światowego biznesu, mody i sztuki.

"Wielkie miasto to wielkie zagrożenie, a dla mnie bezpieczeństwo mojej córeczki Juli jest najważniejsze" - powiedziała Julitcie Nowickiej.

Wywiad, którego udzieliła tygodnikowi w 1999 roku był, jak się okazało, jej pożegnaniem z polskimi fanami.

Ślad po niej zaginął...

W 2000 roku Anna Kaźmierczak niespodziewanie zerwała kontakt ze wszystkimi znajomymi z Polski i ślad po niej zaginął.  

Wiadomo jedynie, że we wrześniu skończy sześćdziesiąt lat i że wciąż mieszka w Stanach.

W 2010 roku jej imię i nazwisko pojawiło się w obsadzie francusko-polskiego filmu "Robert Mitchum nie żyje", ale okazało się, że chodzi o inną Annę Kaźmierczak. 

Kilka lat po tym, jak w 1989 roku Anna Kaźmierczak wyjechała z Polski, Jacek Tabęcki - wspominając ją na łamach magazynu "Film" - napisał, że polskie kino straciło jedną z najzdolniejszych aktorek młodego pokolenia.

"Gdyby nawet już niczego więcej nie zagrała i tak znalazłaby się w antologii najlepszych fragmentów naszego kina dzięki łóżkowej scenie w "Yesterday" - stwierdził autor "Leksykonu młodych aktorów".

Zobacz też:

Rafał z "Królowych życia" o rozstaniu z Gabrielem. Bez emocji...

Wściekły Putin ostrzega Zachód: "Jest to broń obosieczna". Przerażająca deklaracja dyktatora!

Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy