Ciągłe porównania, która jest zgrabniejsza, więcej ćwiczy, która ma przystojniejszego męża i więcej pieniędzy na koncie. Nie było końca w podsycaniu konfliktu między dwiema największymi trenerkami fitness w Polsce.
Nie da się ukryć, że pierwsza w tej branży pojawiła się Ewa, która poderwała Polki z kanap i zaczęła walkę o zdrowy tryb życia. Od początku swojej kariery stara się aktywizować kobiety, a one pokochały dzięki niej aktywność fizyczną.
Tygodnik "Wprost" podliczył jej zyski do tej pory na 49 milionów złotych, a jej fitnessowe imperium nadal się powiększa. Nie ma co ukrywać, że Ania Lewandowska miała ciężki orzech do zgryzienia.
Do pierwszego rozłamu między trenerkami doszło, gdy była gimnastyczka artystyczna Mariola Bojarska-Ferenc, która wcześnie także zajmowała się fitnessem, wyraziła się bardzo nieprzychylnie o Ewie.
"Pani Ewa lansuje się, że ma męża Greka, że pokazuje pośladki, brzuch. Dla mnie to jest bardzo brzydkie lansowanie się, a pani Ewie proponowałabym się dużo uczyć, jak pani chce coś na tym rynku zrobić" - powiedziała wówczas, a później wielokrotnie wytknęła jeszcze Chodakowskiej brak solidnej wiedzy.
Za to zachwycała się poziomem, jaki reprezentuje właśnie Ania Lewandowska. Wychwalała była zawodniczkę karate za posiadanie rzetelnej wiedzy, a ta ani myślała bronić Chodakowskiej. Przez lata obie panie tylko delikatnie sugerowały w wywiadach, że nic do siebie nie mają i "grają do jednej bramki".
Teraz jednak to się zmieniło. W mediach społecznościowych trenerki przestały udawać, że jedna drugiej nie zna. Ewa oficjalnie zaprosiła Anię do udziału w sesji zdjęciowej do jej czasopisma, a Ania odpowiedziała zdjęciem, na którym ćwiczy brzuch z filmikami Ewy.
Fanom tych dwóch sportsmenek nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na piękne efekty współpracy! Możliwie, że to początek pięknej przyjaźni!
Zobacz również:
***Zobacz więcej materiałów wideo:
