Reklama
Reklama

Alicja ukarana za pazerność

Często pracująca za granicą Alicja Bachleda-Curuś ma bardzo wygórowane, jak na polskie warunki, oczekiwania finansowe. Czasem wiele przez to traci...

Długo przez rozpoczęciem drugiej edycji "X Factora" w tabloidach roiło się od spekulacji na temat tego, kto w show zajmie miejsce skompromitowanej Mai Sablewskiej. Jedną z poważnych kandydatek do jurorskiego stołka była swego czasu właśnie nasza eksportowa gwiazdka. Później mówiło się, że TVN rozważa, czy znów nie zaprosić jej w charakterze gościa. Dlaczego do podpisania kontraktu ze stacją jednak nie doszło?

Jak donosi "Fakt", wszystkiemu winna jest sama Ala, dla której nie byłby to pierwszy występ w popularnym talent show - przypomnijmy, że w pierwszej edycji programu wspomagała Kubę Wojewódzkiego w wyborze uczestników do swojej grupy. Wtedy za jednodniową wizytę na planie show zgarnęła równe... 100 tysięcy złotych! A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, kiedy stacja zwróciła się do niej kolejny raz, znów z propozycją pełnienia roli prawej ręki Kuby, zażądała już... 150 tysięcy złotych.

Reklama

Taka stawka była jednak dla stacji zaporowa i tym razem łatwy zarobek przeszedł Alicji koło nosa. Zamiast niej w drugiej edycji show jako pomocnik Kuby wystąpi Leszek Możdżer.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Alicja Bachleda-Curuś | pieniądze | The X Factor | zarobki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama