Reklama
Reklama

Alicja Bachleda-Curuś nigdy nie zapomni tej znajomości! Nie mogła uwierzyć w jego odejście!

Alicja Bachleda-Curuś (35 l.) ma wśród swoich znajomych wielu artystów, ale mało kto wie, że szczególne miejsce w jej sercu zajmował Zbigniew Wodecki (†67 l.). Historia ich znajomości jest naprawdę niezwykła.

Chociaż na co dzień mieszka za oceanem, w dalekim Los Angeles, 1 listopada zawsze myślami jest w Polsce. I to nie tylko przy grobach swoich bliskich z rodziny, ukochanych dziadków czy wujków. Alicja Bachleda-Curuś w tym ważnym dniu pamięta również o wybitnym artyście, jakim był Zbigniew Wodecki.

Okazuje się, że zmarły przedwcześnie ponad rok temu piosenkarz był jej wyjątkowo bliski... Wszystko zaczęło się ponad 20 lat temu w Krakowie. Wówczas to mała Alicja próbowała swych sił w jednym z konkursów wokalnych organizowanych w mieście.

Reklama

"Pan Zbyszek odegrał w moim życiu dużą rolę. To właśnie on zauważył mnie na festiwalu piosenki, gdy miałam 10 lat. Przekonał swoim autorytetem całe jury, przyznał mi Grand Prix. To potem przełożyło się na kilka nagranych płyt i być może całą moją późniejszą drogę filmową. Powiedział kiedyś, że wierzy we mnie. Zawsze mocno mi kibicował..." - wyznała aktorka w jednym z wpisów na swoim internetowym profilu. 

Uzdolnioną, fenomenalnie śpiewającą nastolatkę, która nagrywała kolejne piosenki, wkrótce zauważył sam Andrzej Wajda (†90 l.) i obsadził w roli Zosi w swojej adaptacji Pana Tadeusza. Wtedy o Alicji Bachledzie-Curuś usłyszała już cała Polska, a jej kariera gwałtownie przyśpieszyła. Zbigniew Wodecki nie krył wtedy dumy i cały czas trzymał kciuki za młodziutką gwiazdę.

"Nawet teraz, kiedy jestem za granicą, słyszałam, że wypytywał o mnie naszych wspólnych znajomych" - wspominała Alicja jeszcze w zeszłym roku. 

Wiadomość o chorobie i udarze pana Zbigniewa bardzo nią wstrząsnęła.

"Aksamitny głos anioła, tak miło spotykać go na ulicach Krakowa. Jeśli te smutne wiadomości to prawda, prześlijmy mu moc życzeń i modlitwę" - pisała wtedy aktorka. 

Do końca wierzyła, że jej mistrzowi uda się wyjść z choroby obronną ręką. Niestety, 22 maja zeszłego roku Zbigniew Wodecki zmarł. To był szok dla tysięcy jego wielbicieli. Aktorka nie była tu wyjątkiem.

"Jak mi smutno. Taki niedosyt w obliczu talentu, który nie miał sobie równych. Taki żal, że już nie usłyszę jego pięknego głosu na żywo i że nie spotkam go w krakowskiej kawiarence" - napisała Alicja Bachleda-Curuś dzień po śmierci Zbigniewa Wodeckiego. 

Aktorka nie mogła przyjechać rok temu do Polski na pogrzeb, ale odwiedza grób artysty na Cmentarzu Rakowickim, ilekroć przyjeżdża do rodzinnego Krakowa. Tak też było w ostatnie wakacje, które spędziła z synem częściowo w Polsce. Zapaliła znicz na grobie Zbigniewa Wodeckiego. Coraz częściej mówi się też, że pani Alicja zastanawia się nad wznowieniem wokalnej kariery.

"Ostatnio w aktorstwie nie wiedzie jej się tak, jakby sobie marzyła. A wciąż w uszach brzmią jej słowa mistrza, który pozytywnie wypowiadał się o jej wokalnym talencie. Alicja być może wróci teraz do nagrywania piosenek" - zdradza w rozmowie z "Rewią" bliska znajoma aktorki.

Jedno jest pewne: pan Zbigniew na pewno by jej w tym gorąco kibicował.

***
Zobacz więcej materiałów wideo: 

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Alicja Bachleda-Curuś | Zbigniew Wodecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy