Dwa miesiące od śmierci Kołaczkowskiej, a tu takie wieści ws. jej szwagra. Kamys planował to od dawna
Minęły nieco ponad dwa miesiące od śmierci Joanny Kołaczkowskiej. Odejście najjaśniejszej gwiazdy rodzimej sceny rozrywkowej poruszyło wiele znanych osób i fanów. Niektórzy wciąż, na czele z jej przyjacielem, współpracownikiem i szwagrem w jednym, wciąż nie mogą się po tym otrząsnąć. Kilka dni po oficjalnym oświadczeniu Kabaretu Hrabi Dariusz Kamys opublikował osobisty, poruszający post. "Zbyt wcześnie" - wyznał.
Joanna Kołaczkowska zmarła 17 lipca po krótkiej, acz ciężkiej chorobie. Całe środowisko najpierw kibicowało jej w walce o zdrowie, a później szczerze opłakiwało jej odejście. Na ostatnim pożegnaniu aktorki kabaretowej zjawiły się tłumy zarówno znajomych z branży, jak i oddanych miłośników jej talentu.
Poruszające, choć niepozbawione mocnych słów przemówienie wygłosił wówczas Dariusz Kamys, członek Kabaretu Hrabi, a prywatnie szwagier artystki. To on od początku przewodził w staraniach o powrót do zdrowia przyjaciółki i mocno ją wspierał. To on otwarcie mówił o tym, jak bardzo mu jej brakuje.
"To już miesiąc, odkąd odeszłaś tam... Ty już wiesz wszystko. Grzejesz serce w (...) Największej Miłości. Wiem, że tam Ci dobrze. Ale tutaj - brakuje Ciebie. Ten obraz namalowałem 10 lat temu, na Twoje urodziny. Albo naprawdę ci się podobał, albo cudownie to zagrałaś. Tak czy inaczej - cieszyłem się wtedy jak dziecko. I wiem, że to nie ostatni Twój portret" - napisał w połowie sierpnia na Facebooku, dołączając obraz własnego autorstwa przedstawiający Kołaczkowską.
A teraz mężczyzna znowu przemówił.
W miniony weekend Kamys uaktywnił się na tym samym portalu, ale tym razem na profilu poświęconym przede wszystkim jego dziełom. Przyznał szczerze, że nadal nie może dojść do siebie po tym, co się stało.
"Staram się wrócić do malowania. Po niezwykle trudnym czasie. Ale wciąż jest (...) trudno. (...) Płótno stało się lustrem. Wystarczyło namalować to, co w nim zobaczyłem. Tak powstał zapis emocji i stanu ducha tamtej chwili" - wyjaśnił pod utrzymanym w ciemnych, mrocznych barwach obrazem przedstawiającym Jokera, postać znaną z serii o Batmanie.
62-latek ponownie nawiązał do projektu, który od dawna chodzi mu po głowie. Mimo to ciągle nie czuje się gotowy, by się z nim zmierzyć.
"Chciałem namalować portret Asi... Ale to jeszcze zbyt wcześnie" - podzielił się swoimi odczuciami.
W sekcji komentarzy posypały się słowa pełne ciepła, zrozumienia i wsparcia.
- "Wszystkie prezentowane tu przez Pana obrazy zawsze były przepiękne. Teraz być może ta sztuka jest formą autoterapii. Przyjdzie czas na ten najważniejszy portret";
- "Mierzy się Pan bardziej z jej brakiem niż my - fani, Pan i jej bliskie otoczenie. Współczuję bardzo, ja ciągle tego nie ogarniam. Jest to dla mnie abstrakcją. Żałoba rządzi się swoim czasem. Proszę siebie przytulić";
- "Mam nadzieję, że za jakiś czas będzie lżej, czego bardzo życzę";
- "Było, jest i będzie trudno, ale da Pan radę, znajdzie Pan w końcu siłę w sobie tylko to wymaga czasu. A Pani Asia na pewno gdzieś tam z góry nie odpuści i będzie zawsze wspierać";
- "Myślę, że Aśka by kupiła"
- pisali internauci.
Pomimo niezwykle trudnego okresu kilka dni wcześniej Kabaret Hrabi oficjalnie zadeklarował, że wkrótce wróci na scenę. "Aśka by tego chciała" - brzmiał jeden z argumentów Kamysa, Tomasza Majera i Łukasza Pietscha.
Zobacz też:
Cztery dni przed śmiercią Kołaczkowskiej stało się to. Siostra aktorki przerwała milczenie
Dwa miesiące po odejściu Kołaczkowskiej Kamys przerwał milczenie. Oto co wyjawił