Reklama
Reklama

Robert Motyka przeżył gigantyczną traumę! Szokujący wypadek syna niemal pozbawił go zmysłów

Robert Motyka (48 l.), gwiazda kabaretu "Paranienormalni", był gościem Doroty Wellman (62 l.) w programie "Dzień Dobry TVN". Artysta wrócił pamięcią do chwil, kiedy jego syn Wiktor wypadł z piątego piętra. Po wypadku osiem dni przebywał w śpiączce. Dla kabareciarza i jego rodziny był to najtrudniejszy czas.

Syn Roberta Motyki uległ wypadkowi

Robert Motyka to kabareciarz, który zyskał popularność, dzięki występom w słynnej grupie "Paranienormalni". Wraz z Igorem Kwiatkowskim bawili publiczność swoim poczuciem humoru. Po rozpadzie grupy Motyka świetnie radzi sobie w show biznesie. Ostatnio wystąpił w bijącym rekordy popularności formacie "LOL. Kto się śmieje ostatni".

Reklama

W życiu prywatnym Robert Motyka przeszedł jednak bardzo trudne chwile. Dwa lata temu jego dorosły już syn uległ tragicznemu wypadkowi. Lekarze przygotowywali rodzinę na najgorsze.

"Bardzo tragiczny, na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Na początku wyglądało to bardzo źle, więc tak naprawdę walczyliśmy o jego życie przez osiem dni. Kiedy się wybudził ze śpiączki, okazało się, że jednak przeżyje, to to był dla mnie i dla mojej żony ogromny wstrząs, który spowodował, że kompletnie inaczej patrzę na świat, na siebie. Od tamtej pory, bo to wydarzyło się rok temu, kocham wszystkich, lubię ich przytulać" - mówił kabareciarz w programie "Po męsku".

Robert Motyka wraca pamięcią do tragicznych chwil

Choć wszystko skończyło się dobrze, to trauma tamtych chwil głęboko tkwi w artyście. W piątek 5 maja Robert Mota był gościem śniadaniowego programu TVN. Wrócił pamięcią do momentu, gdy dostał telefon o wypadku. To jak relacjonował swoje uczucia w tamtym czasie wyciska łzy.

"Jest 2 maja i o godz. 5:00 dostajemy telefon, że nasz syn wypadł z 5. piętra. Dostajemy telefon od jego dziewczyny, że był wypadek, że on wyleciał. Chwilę później jesteśmy w aucie, jedziemy do szpitala. Po drodze trzy razy zatrzymuję auto, żeby zwymiotować. Jesteśmy w środku pandemii, więc oczywiście nie wpuszczają nas do szpitala, na SOR wchodzi tylko moja żona. (...) Stoję za szybą, patrzę na to i widzę, że lekarz kręci głową. Moja żona mdleje, ktoś ją podnosi. Później mówi, że oni go nie uratują, że próbują coś zrobić. Wchodzę na ten OIOM, patrzę na mojego syna, który nie przypomina mojego dzieciaka" - relacjonował kabareciarz.

Robert Motyka wspominał, że przez kolejne dni praktycznie zamieszkali z żoną w szpitalu. Kiedy zdarzało się im być w domu kabareciarz bał się każdego dzwonka telefonu. Obawiał się, że będzie to telefon z tragicznymi informacjami. Tak się nie na szczęście stało. 

Rodzina Roberta Motyki stoi teraz na pierwszym miejscu

Dzisiaj Robert Motyka zupełnie inaczej patrzy na życie. Docenia każdą chwilę z rodziną. Zdał sobie sprawę, że powinien był spędzać więcej czasu z bliskimi. Z uwagi na nietypową pracę komik rzadko bywał w domu, przez co nie mógł być na bieżąco ze sprawami dorastającego syna. Robert dziś wie, jak cenna jest relacja z dziećmi, dlatego nie zamierza powtarzać tego błędu w relacji z młodszą córką Hanną.

Zobacz też:

Robert Motyka z "Paranienormalnych": Dramatyczne chwile w domu kabareciarza. "Walczyliśmy o niego 8 dni..."

Robert Motyka: Śmiech to najlepsza terapia

Robert Motyka z Paranienormalnych przez naiwność został bezdomny!

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Robert Motyka | Paranienormalni | Dorota Wellman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama