Urodzony w 1950 roku aktor Marek Frąckowiak miał na koncie wiele ról teatralnych, filmowych i serialowych. Słynął wręcz z tego, że jest jednym z najlepszych aktorów drugoplanowych. Fani mogą kojarzyć go między innymi z kreacji w: "Plebani", "Ranczu", "Miodowych latach" oraz "Samym Życiu".
Marek Frąckowiak odnalazł szczęście w ramionach drugiej żony. Od początku mieli pod górkę
Pierwszą żoną Marka Frąckowiaka była plastyczka Barbara. O tym związku aktor nigdy nie wypowiadał się zbyt chętnie. Wiadomo jednak, że para miewała różne problemy. Cześć z nich powodowało zamiłowanie Frąckowiaka do napojów procentowych.
Życie gwiazdora "Plebani" odmieniło się, gdy na jego drodze pojawiła się Ewa Złotowska - aktorka, która zasłynęła rolą dubbingową "Pszczółki Mai".
"Spotkaliśmy się we właściwym momencie. Ewa to bardzo mądra osoba. Wtedy głośno powiedziałem: z tą panią chciałbym ułożyć sobie życie. Za co kocham Ewę? Za ogromną uczciwość, lojalność, mądrość"
- mówił Frąckowiak w 2016 roku w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
Początki związku Frąckowiaka i Złotowskiej nie były proste. Choć boje mieli za sobą nieudane małżeństwa, to postanowili zaryzykować. Ślub wzięli w 1992 roku, w dniu urodzin aktora.
Życie artystów nie było usłane różami. Najpierw Ewa pomagała wyjść mężowi z choroby, a potem on opiekował się nią po wypadku, w wyniku którego Złotowska musiała przejść poważną operację, a potem długą rehabilitację.
Problemy długo nie opuszczały Marka Frąckowiaka i Ewy Złotowskiej. Aktorka nie mogła się nawet pożegnać z mężem
Z biegiem kolejnych lat w życiu Marka Frąckowiaka i Ewy Złotowskiej wcale nie działo się lepiej. Aktor w 2013 roku poważnie zachorował. Nie pomogła mu nawet skomplikowana operacja. Zdesperowany zaczął szukać pomocy w alternatywnych metodach leczenia, lecz i to nie przyniosło oczekiwanych efektów. Ostatecznie Frąckowiak zaczął ponownie walczyć o zdrowie. Wydawało się, że jego stan się polepsza.
Trzy dni przed śmiercią aktor zjawił się na scenie Teatru Rampa. Niestety jednak 6 listopada 2017 roku Marek Frąckowiak zmarł.
Złotowska kilka godzin przed śmiercią męża spędzała z nim czas. Oboje nie podejrzewali nawet, że są to ostatnie chwile w życiu aktora. Ewa o północy pożegnała się z ukochanym i odjechała ze szpitala. Rano odebrała telefon z wiadomością, że jej mąż nie żyje.
"O godzinie ósmej rano dostałam telefon: »Przepraszam, czy to mieszkanie pana Marka Frąckowiaka? Rozmawiam z żoną? Pan Frąckowiak umarł« - powiedział pan drewnianym głosem, a ja wykrzyczałam: »Co?!«, usłyszałam: »Niech się pani skupi! Nie zrozumiała pani? Umarł 6.20 rano«. Zero empatii. Straszne! Jak zapowiedź, że pociąg odjeżdża o 6.20 rano. Nawet nie zdążyłam się z Markiem pożegnać" - wspominała z żalem w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".








