Reklama
Reklama

Żona Millera nie chce być uważana za szmatę

Lider zespołu Boys, Marcin Miller, przyznaje, że nigdy nie zabiera swojej żony w trasy koncertowe. Powód? Pani Anna nie chce, by uważano ją za - jak sama mówi - szmatę.

W najnowszym wywiadzie dla "Faktu" Marcin Miller, jeden z niewielu wykonawców disco-polo, którzy do dziś utrzymują się na scenie, z zadowoleniem konstatuje, iż wciąż podoba się fankom.

Z powodu swojego powodzenia pan Marcin miał już problemy małżeńskie. Przyznaje, że żona wciąż jest o niego zazdrosna. Mimo to jednak nie wyjeżdża z mężem w trasy koncertowe, by okiełznać pożądanie wielbicielek. Dlaczego?

"Kiedyś była ze mną na koncercie i wszyscy ją wzięli za kochankę, kierowcę, ochroniarza, tylko nie za żonę" - wspomina Marcin.

Reklama

"Gdy mówiłem, że to moja żona, wszyscy się śmiali i mówili - tak, tak. Więc żona powiedziała - Nie, kochanie, ty sobie jeźdź, a jak ja mam być uważana za szmatę, to lepiej nie. I ma rację" - wyjaśnia.

Nie do końca rozumiemy ten tok myślenia. Odnosimy jednak nieodparte wrażenie, że w związku tej pary coś jest nie w porządku.

Jak każdy szanujący się polski celebryta, Miller dodaje, że nie lubi, gdy media wtrącają się w jego życie prywatne.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Marcin Miller | związek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy