Mało która branża tak bardzo poraża przepychem, jak ślubna. Wie o tym każdy, kto kiedykolwiek spojrzał na wystawę sklepu z sukniami ślubnymi albo chociaż obejrzał fragment reality show „Salon sukien ślubnych”. Panny młode mogą przebierać wśród tysięcy modeli, co niestety czasem kończy się niemożnością dokonania wyboru w obliczu tak przeładowanej oferty.
Ostatnio sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała, bo do walki o klientki stanęły też sklepy sieciowe, oferujące niedrogie modele, często trudne do odróżnienia od kreacji za tysiące złotych. Oczywiście, zawsze można zamówić suknię u projektanta. Wtedy mamy gwarancję, że będzie dokładnie taka, jak chcemy.
Zjawiskowa suknia Anny Cieślak
Panny młode czasem wpadają w pułapkę zbyt strojnej sukni ślubnej, która odwraca uwagę od nich samych. Anna Cieślak oparła się tej pokusie. Swoją suknię na ślub z Edwardem Miszczakiem, który odbył się w sobotę w Krakowie, zamówiła w pracowni Natalii Jaroszewskiej.
Kreacja jest minimalistyczna, dzięki czemu nie odwraca uwagi od panny młodej, tylko subtelnie podkreśla jej urodę. O kunszcie krawieckim świadczy wysokiej jakości tkanina, perfekcyjny krój i wykonanie. Anna Cieślak, chociaż to jej pierwszy ślub w życiu, zrezygnowała z welonu, poprzestając na ozdobieniu upiętych włosów białymi kwiatami.
Ceremonia odbyła się w kościele św. Anny w Krakowie. Ponieważ Cieślak była panną, a jej narzeczony, Edward Miszczak wdowcem, nic nie stało na przeszkodzie zawarciu ślubu kościelnego.
Dyskrecję nowożeńcom i 200 zaproszonym gościom, z których każdy musiał się wylegitymować certyfikatem szczepienia przeciw Covid-19 lub negatywnym wynikiem testu, zapewniał kordon ochroniarzy.
Pannę młodą w sukni ślubnej udało się sfotografować podczas przyjęcia weselnego. Zdjęciem z panną młodą pochwaliła się też na swoim Instagramie sama projektantka. Zamieściła przy okazji opis historii projektu. Jak ujawnia Natalia Jaroszewska, wraz z Anną Cieślak inspirowały się ikoną kina i mody, Audrey Hepburn:
Prostota, która mówi więcej niż tysiąc słów. Za każdym razem projektując suknie ślubne, przede wszystkim wsłuchuję się w marzenia panny młodej. Ania postawiła na ponadczasową klasykę, inspirowaną stylem Audrey Hepburn. Ze szkiców i opisów które przestawiłam Ani, wybrała najprotszy, pozbawiony ozdób i dekoracji, z łódkowym dekoltem i głębszym dekoltem na plecach. Wiedziałam, że spodoba jej się pomysł nonszalanckich bocznych kieszeni:) Wybrałyśmy wspólnie piękny, szlachetny jedwab który sprowadziłam z Cypru, pozostało już tylko utrzymać przymiarki w tajemnicy. Tego typu projekty to zawsze próba zaufania… ale ja dotrzymuję słowa, a przyjaźń jest dla mnie ważniejsza niż wszystko.
Widać podobieństwo do Audrey Hepburn?



***








