Zbigniew Wodecki (†67) niechętnie mówił o swojej żonie Krystynie, nie pojawiał się z nią publicznie. Kobieta do końca pozostała przy nim. "W małżeństwie Wodeckich bywało różnie, jednak nigdy się nie rozwiedli. Dom i dzieci złożył na jej barki" - czytamy w magazynie "Dobry Tydzień".
Poznali się w Piwnicy pod Baranami, gdzie Wodecki (sprawdź!) akompaniował na skrzypcach Ewie Demarczyk. Miał zaledwie 18 lat. Krystyna wpadła mu ponoć w oko już od pierwszej chwili. "Zaczął grać z takim zaangażowaniem, że popękały mu wszystkie struny" - wspominał Piotr Skrzynecki.
Sam Wodecki nie krył, że "zrobiło mu się jakoś tak cieplutko". "No i pękła mi struna, co dla skrzypków jest znakiem czegoś niebywałego" - mówił z uśmiechem.
Krystyna była starsza od muzyka o kilka lat, studiowała geologię. "Żadna kura domowa" - podkreślają przyjaciele.
Pochodziła z artystycznej rodziny, przyjaźniła się z Zygmuntem Koniecznym. To właśnie on przedstawił ją Wodeckiemu. Zamieszkali przy Plantach na ulicy Kapucyńskiej. Ślub wzięli w czerwcu 1971 roku w Warszawie.
"Zbyszek z przyjęcia wyszedł przed czasem, bo śpieszył się na występ w Świnoujściu. Potem 'co dzień go gnał w nowe strony zadyszany czas" - czytamy w magazynie "Dobry Tydzień".
Wkrótce na świecie pojawiły się dzieci: Joasia, Kasia i Paweł. Krystyna poświęciła się rodzinie. "Zajęła się domem i na tym polegała jej mądrość" - podkreślał Zbigniew Wodecki w jednym z wywiadów.