Reklama
Reklama

Wstrząsające wyznanie męża Kory! Coś strasznego!

Mimo że od śmierci Kory (†67 l.) minął już rok, to jednak mąż zmarłej artystki, Kamil Sipowicz (66 l.), wciąż nie może się pogodzić z utratą ukochanej.

"Byłem niedawno w Krakowie. Pojechałem na ulicę Grottgera, gdzie w dzieciństwie mieszkała. Popłakałem się, bo dotarło do mnie, że to piękna, secesyjna kamienica z wielkimi apartamentami, a Kora (sprawdź!) żyła w piwnicy" - wyznał poruszony Kamil Sipowicz. 

Mąż zmarłej rok temu artystki wciąż jest w żałobie i nie potrafi otrząsnąć się po stracie. Żona często mu się śni, dużo o niej myśli, o jej twórczości, a także o trudnym dzieciństwie. 

Reklama

Dlatego pojechał do miejsca, w którym się wychowała, nad pobliską rzekę Młynówkę, gdzie chodziła do sadu na jabłka i śliwki i do kościoła św. Szczepana. 

"Przedzielali tę piwnicę kocem. Była piątym dzieckiem. Miała starego, schorowanego ojca. Matka była chora na gruźlicę. Nie udźwignęła ciężaru i wysłała ją do domu dziecka, jednego, drugiego... "- wspomina Kamil. 

Piosenkarka miała zaledwie trzy latka, kiedy została rozdzielona z rodziną. To odcisnęło na niej ogromne piętno. Wdowiec odwiedził też miejscowości przypominające mu wspólne, szczęśliwe chwile. 

Wybrał się samochodem w podróż po Europie. Nie zakładał z góry, do których miasta zawita, a i tak coś prowadziło go tam, gdzie wcześniej był z ukochaną, na południe Francji, do Hiszpanii. Wielki sentyment ma też do domu w Bliżowie na Roztoczu. Kora kochała ten zakątek. 

"Tęsknię za życiem, które mieliśmy. Ciągle wracają wspomnienia..." - wyznaje Kamil.

***
Zobacz więcej materiałów wideo:



Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Kora | Kamil Sipowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy