Władysław Kozakiewicz miał 27 lat, gdy 30 lipca 1980 roku zdobył tytuł mistrza olimpijskiego w skoku o tyczce, a jednocześnie ustanowił nowy rekord świata. Wcześniej, po każdym z dwóch udanych skoków, które otworzyły mu drogę do finałowej walki o złoty medal, pokazał gwiżdżącym na niego Rosjanom wała.
Moskwa, pięćdziesiąt tysięcy Rusków gwiżdże na mnie, na Polaka. Pomyślałem - ja tym sk...nom pokażę
Gest Kozakiewicza zobaczył cały świat
To była spontaniczna zemsta za gwizdy i wrogość na trybunach, za oszustwa sędziów forujących przez całe igrzyska zawodników gospodarzy i za opresyjną atmosferę w wiosce olimpijskiej
Gestu Kozakiewicza nikt na stadionie w Moskwie nie zauważył, a jednak - dzięki telewizyjnej transmisji - zobaczył go cały świat. Ambasador Związku Radzieckiego w Polsce Ludowej na widok Polaka ze zgiętą w łokciu ręką wpadł w szał.
Domagał się odebrania tyczkarzowi medalu, unieważnienia ustanowionego przez niego rekordu i dożywotniej dyskwalifikacji za obrazę narodu radzieckiego. PRL-owscy politycy bronili sportowca, tłumacząc jego gest... skurczem mięśnia.
Na uroczystym poolimpijskim bankiecie u ówczesnego premiera Edwarda Babiucha partyjni dygnitarze podchodzili do mnie, klepali po plecach i mówili: Zuch! Należało się im!
Życie wiele razy pokazało mu... wała

Zdjęcie uśmiechniętego lekkoatlety pokazującego Rosjanom wała obiegło światową prasę. Na jego publikację nie zdecydowały się jedynie radzieckie i polskie gazety. Kiedy jednak Kozakiewicz wrócił do kraju, okazało się, że wszyscy doskonale wiedzą, co zrobił...
Nie mogłem spokojnie przejść ulicą, żeby ktoś nie podszedł, nie uścisnął ręki, nie wziął w ramiona. Ludzie od razu dorobili sobie do mojego gestu głęboką filozofię. Do nikogo nie docierało, że mnie tylko o tę gwiżdżącą publiczność chodziło
Igrzyska olimpijskie w Moskwie nie były pierwszymi, w których Władysław Kozakiewicz wystartował. W 1976 roku lekkoatleta skakał o tyczce na igrzyskach w Montrealu, ale - choć był faworytem - w walce o medal przeszkodziła mu kontuzja stopy (zajął jedenaste miejsce).
Obiecał sobie wtedy, że za cztery lata zrobi wszystko, by stanąć na najwyższym olimpijskim podium, a przy okazji udowodnić samemu sobie, że - mimo przeciwności losu - warto marzyć.
Nie byłem dzieckiem szczęścia, które przeciwnościom losu gra na nosie. Życie pokazywało mi wała znacznie częściej niż ja radzieckiej publiczności. Już od wczesnego dzieciństwa, przez całą sportową karierę i jeszcze długo po jej zakończeniu
Dzieciństwo wspomina jako gehennę
Władysław Kozakiewicz urodził się w... Związku Radzieckim - w miasteczku Soleczniki na należącej wtedy jeszcze do ZSRR Litwie. W domu w Solecznikach, a później w Gdyni, dokąd jako repatrianci zostali przeniesieni jego rodzice, rządził jego uzależniony od wódki ojciec, który bił, a wręcz katował żonę i dzieci.
Mama była przez niego bita najbardziej, niestety. Bił obojętnie za co. Mama wyszła za niego, mając szesnaście lat. Jest zdjęcie, ona taka młodziutka, a widać, że już nie ma zębów. Powybijał jej. To był najgorszy facet, jakiego można dobie wyobrazić
Kiedy Władysław i starszy od niego o pięć lat brat Edek stawali w obronie mamy, zawsze kończyło się na tym, że ojciec bił i ich, i ją.
Robił w domu, co chciał. Mieszkaliśmy na trzydziestu sześciu metrach kwadratowych. Nie było się gdzie schować, jak ojciec wpadał w furię. Najwięcej dostawał Edek. Siostra najmniej, bo dziewczyna, ale też dostawała. Miałem dwadzieścia lat, gdy odważyłem się postawić ojcu. Nie uderzyłem go. Oświadczyłem, że więcej na mamę ręki nie podniesie. Powiedział mi wtedy, że nie jestem jego synem, tylko bękartem, że nie chce mnie więcej widzieć. Ale mamy już nigdy więcej nie pobił
Mógł skakać o tyczce tylko za granicą...

Władysław Kozakiewicz nie kryje, że jedną z najtrudniejszych decyzji, jaką kiedykolwiek przyszło mu podjąć, była decyzja o wyjeździe z Polski i osiedleniu się w Niemczech.
PRL co rusz pokazywał mi wała. Działacze na każdym kroku starali się dzięki nam, sportowcom, załatwiać własne interesiki. Bunt sportowca wobec tego systemowego kombinatorstwa, zakłamania i złodziejstwa oznaczał koniec jego kariery. Własny sprzeciw okupiłem wyjazdem z ojczyzny i przyjęciem obcego obywatelstwa
Jeden z najlepszych polskich tyczkarzy wszech czasów po przeprowadzce z Gdyni do Elze pod Hanowerem przez kilka lat występował w turniejach lekkoatletycznych w barwach Niemiec. Dwukrotnie poprawiał nawet rekord RFN w skoku o tyczce. Pamięta, jak ktoś nazwał go wtedy "niemiecką gnidą", a on po prostu chciał skakać.
Nie mógł tego robić w koszulce z orłem na piersi, bo w 1984 roku został zdyskwalifikowany przez Polski Związek Lekkiej Atletyki. Za co? Do dziś tego nie wie...
Polski polityk z niemieckim paszportem
Tydzień po wyjeździe z Polski w 1985 roku PRL-owska władza zarekwirowała mieszkanie Władysława Kozakiewicza w Gdyni i należący do sportowca samochód oraz zablokowała jego konto w banku...
Jakbym wrócił do kraju, poszedłbym do więzienia. Do tej pory nie odzyskałem mieszkania. Wszystko mi zabrano
Całe szczęście, że świat się zmienił
Podwójne obywatelstwo i meldunek w Niemczech nie przeszkodziły mu w 1998 roku w starcie w wyborach do Rady Miasta Gdyni. Zdobył wtedy mandat radnego z listy Akcji Wyborczej Solidarność. Dwa lata później premier Jerzy Buzek zaproponował mu tekę ministra sportu. Po konsultacji z najbliższymi grzecznie, ale stanowczo odmówił.
Bałem się, że z powodu swojej naiwności i prostolinijności łatwo mogę dostać po tyłku
W 2011 roku Władysław Kozakiewicz wrócił po kilkuletniej przerwie do polityki - kandydował do Sejmu jako przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale - mimo że był na pierwszym miejscu na stołecznej liście PSL - nie zdobył wystarczającej liczby głosów.
W 2019 roku bezskutecznie walczył z kolei o mandat europosła, a zaraz potem senatora, startując w wyborach do Parlamentu Europejskiego i w wyborach parlamentarnych z listy Koalicji Obywatelskiej.
Ma wielki żal do... Polski
Władysław Kozakiewicz żartuje, że choć życie wiele razy pokazało mu "gest Kozakiewicza", to jednak ułożyło mu się fantastycznie.
Mam cudowną rodzinę, od początku tę samą żonę, którą cały czas niezmiennie kocham, dwie wspaniałe córki i dwie wnuczki, a pewnie na tym nie koniec. Spoglądając w przeszłość, żałuję tak naprawdę tylko tego, że tak późno odważyłem się chronić mamę przed agresją ojca
Dziś 68-letni emerytowany tyczkarz, który po zakończeniu kariery sportowej został nauczycielem WF-u w jednej ze szkół w Hanowerze, mieszka z żoną Anną w Elze w Dolnej Saksonii. Twierdzi, że wiedzie spokojne życie.
Rok temu podczas wizyty w rodzinnych Solecznikach pod Wilnem Władysław Kozakiewicz zadeklarował, że wciąż jest Wilniukiem i zamierza kiedyś... wrócić na Litwę.
Szukam działki, gdzie by tutaj postawić mały drewniany domek. Coś takiego się zawsze marzy. Cała Europa jest w tej chwili otwarta, można wsiąść w samolot i za kilka godzin być w dowolnym miejscu. A człowiek wraca do korzeni
Za Polską, w której się wychował i którą przez wiele lat reprezentował na lekkoatletycznych mistrzostwach Europy i świata oraz - dwukrotnie - na igrzyskach olimpijskich, Władysław Kozakiewicz tęskni, ale też ma do niej ogromny żal.
Ja przez Polskę zostałem oszukany, okłamany i obrabowany, ale moje serce jest tam. Nic tego nie zmieni
Zobacz też:
Władysław Kozakiewicz: Ojciec powybijał matce wszystkie zęby
Wołodymyr Zełenski: Wyzwolenie Ukrainy to kwestia czasu











