Kiedy na początku lat 90. założyli zespół Toy Boys, nie sądzili, że to właśnie dzięki niemu pozna ich cała Polska.
Współpraca Tomasza Samborskiego, Magdy Pańkowskiej (Shazza) i Staszka Bokowego zaowocowała wydaniem kilku płyt i kaset, z których pochodzą takie hity jak: "Jelcyn, Jelcyn", "Żeby nie Aneta", "Anna i Ewa" oraz "Stokrotka".
Rzesze fanów grupy powiększały się z dnia na dzień, ale, niestety, prywatne i zawodowe drogi artystów po kilku latach zaczęły się rozchodzić. Tomek Samborski zaangażował się w prowadzenie "Disco Relax", a Shazza postawiła na solową karierę.
- W końcu musiałem zdecydować się, czy śpiewam, czy prowadzę program. Wybrałem to drugie i z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nie żałuję tej decyzji - wyznaje Tomasz w rozmowie z "Na Żywo".
- Gdy stanąłem za klawiszami, a Magda została solistką, jej gwiazda zajaśniała - dodaje, podkreślając, że nadal koncertuje z Shazzą jako klawiszowiec w kraju i za granicą.
Przy jego udziale powstaje również kolejny singiel, który wokalistka zaprezentuje jesienią. Przyjaźń artystów przetrwała do dzisiaj. Utrzymują kontakty nie tylko zawodowo, ale też poza pracą.
- Doceniam to, że przez tyle lat udaje mi się robić to, co kocham i nadal chętnie występuję. Ale show-biznes mnie nie kręci - wyznaje artysta. Prywatnie jest tatą trzech córek. Dziewczynki przejawiają talent wokalny, ale do ich kariery jest nastawiony sceptycznie.
- One uwielbiają muzykę. Jednak u nastolatek wszystko się zmienia. Co i rusz mają nowe pomysły na swoje życie. Jaką drogą pójdą? Zobaczymy - mówi Samborski.









