Reklama
Reklama

Tomasz Hopfer: Telewizja była dla niego jak narkotyk. Wytrzymał bez niej tylko rok!

Tomasz Hopfer był w latach 70. ubiegłego wieku jednym z najbardziej lubianych dziennikarzy TVP. Niewielu widzów wiedziało, że pracę przed kamerą przypłacił depresją i bezsennością. Przeklinał telewizję, ale nie umiał bez niej żyć! Zmarł niemal dokładnie w rocznicę swego ostatniego występu na małym ekranie...

Tomasz Hopfer nigdy nie krył, że - choć nie znosi występów przed kamerą - nie może bez nich żyć. Mariusz Walter, który zaprosił go prowadzenia niezapomnianego "Studia 2", powiedział kiedyś, że Hopfera zżerała straszliwa trema, ale umiał udawać naturalność, a ekran go uskrzydlał.

"Wchodząc do studia, dostawał jakiegoś napędu, przed kamerą unosił się w powietrzu" - stwierdził założyciel stacji TVN, wspominając swego przyjaciela i współpracownika.

Tomasz Hopfer tylko bieganie kochał bardziej niż telewizję. To on uczył Polaków, jak uprawiać jogging. To on był pomysłodawcą Maratonu Pokoju, czyli dzisiejszego Maratonu Warszawskiego...

Reklama

"Ludzie uważają, że się ośmieszam, przebierając się w dres, biegając lub gimnastykując. Postawiłem sobie jednak za główny, dziennikarski obowiązek propagowanie tych wartości, które rozwijają człowieka, kształtują jego charakter i dumę. O wiele prościej jest usiąść w studio z gościem i rozmawiać, aniżeli nałożyć dres i pokonać 15 km biegiem" - mówił w wywiadzie.

Tylko najbliżsi dziennikarza wiedzieli, ile wysiłku go kosztuje, by wyglądać na swobodnego. Występy przed kamerą były dla niego gehenną, ale nie chciał z nich rezygnować. Tak bardzo kochał telewizję, że aby zapewnić sobie bezpieczną przyszłość w TVP, wstąpił nawet do partii!

"Był człowiekiem PZPR, ale bzdurą byłoby twierdzenie, że kiedykolwiek był komunistą. Jego partyjność wynikała wyłącznie z chęci pozostania w telewizji" - powiedział o nim na łamach książki "To była bardzo dobra telewizja" dziennikarz Jacek Żemantowski.

Niestety, kiedy 13 grudnia 1981 roku generał Wojciech Jaruzelski ogłosił wprowadzenie w Polsce stanu wojennego, Tomasz Hopfer znalazł się na cenzurowanym, bo kategorycznie odmówił występowania w mundurze.

Nie wpuszczono go nawet do budynku TVP. Zamiast w studiu, miał "wylądować" w Ostrowie Wielkopolskim w ośrodku dla internowanych działaczy opozycji, ale pozwolono mu zostać w domu, bo był już wtedy bardzo chory i tak naprawdę jedyne, o czym marzył, to doczekać renty.

Miał na swoim koncie dwukrotny pobyt w szpitalu dla nerwowo chorych w Komorowie, gdzie w ramach terapii ścinał drzewa i zbijał skrzynki na owoce, cierpiał na bezsenność, miał problemy z utrzymaniem równowagi, nie mógł jeść, a leków na depresję nie zwracał natychmiast tylko wtedy, gdy popijał je alkoholem.

Na początku 1982 roku zaproponowano mu powrót do telewizji. Nie przyjął nowych warunków pracy, które gwarantowały mu "gołą" pensję, jeśli tylko... włoży mundur. Po raz kolejny odmówił.

Wciąż pozostawał etatowym pracownikiem TVP - nie można go było zwolnić, bo był na zwolnieniu lekarskim. Zasiłek chorobowy nie starczał mu jednak na zbyt wiele - a na pewno nie na utrzymanie rodziny (jego córka Monika miała wtedy zaledwie 16 lat). Przez kilka tygodni dorabiał jako taksówkarz, potem zatrudnił się w galwanizerni.

15 października 1982 roku dostał pismo z Działu Kadr Telewizji Polskiej.

"W związku z wyczerpaniem przez Obywatela zasiłku chorobowego z dniem 15 października 1982 r. zwalniam obywatela ze służby w jednostce zmilitaryzowanej tj. Komitecie do Spraw Radia i Telewizji (art. 189 ust. 3 pkt 1 Ustawy z dnia 22.11.1967 r. o powszechnym obowiązku obrony PRL). Jednocześnie z powyższym dniem rozwiązuję z obywatelem umowę o pracę" - przeczytał.

8 grudnia 1982 roku, a więc niespełna dwa miesiące później, Tomasz Hopfer trafił do Szpitala Bielańskiego w Warszawie.

Zawiozła go tam żona Zofia, podejrzewając, że może mieć zawał. Okazało się, że potwornie cierpiał w powodu wrzodów na wątrobie, w dodatku dostał zapalenia płuc, opłucnej i oskrzeli.

Lekarstwa, które miały uratować mu życia, a które kolega - właściciel prywatnej kliniki - wysłał mu z Kolonii, nie dotarły do szpitala, bo władze nie wydały zgody na lądowanie samolotu z Niemiec na Okęciu! Bez tych leków organizm dziennikarza nie był w stanie zbyt długo walczyć. Poddał się 10 grudnia o godzinie 3.35 w nocy...   

Kilka dni wcześniej Tomasz Hopfer, tuż po tym, jak wybrano go szefem komitetu założycielskiego Centralnego Ruchu Maratończyka, udzielił ostatniego w życiu wywiadu. Powiedział, że "wyleczył się" już z telewizji i chce poświęcić czas, jaki mu pozostał, na propagowanie zdrowego stylu życia i biegania. Miał zamiar zrobić jeszcze wiele dobrego. Miał przecież dopiero 47 lat...

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama