Tamara Gonzalez Perea zadebiutowała w mediach dokładnie dziesięć lat temu. Blog modowy "Macademian Girl", który założyła w 2011 roku, bardzo szybko stał się jedną z najpopularniejszych polskich stron w sieci, a zaledwie kilkanaście miesięcy później został okrzyknięty w plebiscycie magazynu "Press" najlepszym blogiem o modzie.
Tamara niemal z dnia na dzień stała się rozpoznawalna, a reklamodawcy zaczęli ustawiać się do niej w długich kolejkach... Kwestią czasu było, aż upomni się o nią telewizja.
W 2016 roku została finalistką pierwszej edycji programu TVN "Agent - Gwiazdy", rok później poprowadziła emitowane na antenie Polsatu show "Supermodelka Pluz Size", a w czerwcu 2018 roku dostała propozycję pracy w TVP i dołączenia do grona gospodarzy "Pytania na śniadanie".
Przyjęła ofertę, słusznie przypuszczając, że dzięki regularnym występom na szklanym ekranie wzrosną jej zasięgi w sieci. Nie pomyliła się. Liczba fanów obserwujących jej profile w social mediach w ciągu pół roku powiększyła się niemal dwukrotnie!

Tamara tak bardzo spodobała się widzom Dwójki, że zaczęła "zagrażać" innym prezenterkom TVP. Plotki o jej konflikcie z Małgorzatą Tomaszewską przez pewien czas rozgrzewały internet do czerwoności...
Macademian Girl czuła się jednak bardzo pewnie, a zaproszenie do poprowadzenia show "Dance Dance Dance", które dostała wiosną 2020 roku, uznała za potwierdzenie swej wysokiej pozycji w rankingu telewizyjnych gwiazd.
Niestety, pół roku później niespodziewanie musiała odejść z TVP. Wyrzucono ją, bo nie chciała podpisać nowego kontraktu.
Z umowy impresaryjnej wynikało, że mam oddawać lwią część swoich zarobków - to było 20-30 procent - ze wszystkiego, z każdego swojego social medium: Facebooka, Instagrama, bloga, YouTube’a. Dla mnie jako influencerki jest to umowa niekorzystna, bo zakłada często wyłączność, ja nie mogłabym nic zrobić bez zgody stacji, o wszystko musiałabym pytać - powiedziała Tamara w opublikowanym na Insta Story filmiku, tłumacząc fanom, dlaczego nie zobaczą jej więcej w "Pytaniu na śniadanie".

Tamara Gonzalez Perea czuła się nękana w TVP
W chwili, gdy szefowie Telewizji Polskiej zaproponowali gwiazdom swych stacji nowe umowy, Macademian Girl pracowała właśnie nad kilkoma projektami - zamierzała wprowadzić na rynek nową markę, planowała wydanie książki i przymierzała się do rozkręcenia firmy zajmującej się rozwojem osobistym i komunikacją interpersonalną. Postanowiła negocjować umowę...
Od razu usłyszałam, że jak nie, to nie i że zostanie to przekazane wyżej, i że będą konsekwencje - opowiadała "Wirtualnym Mediom".
Przez ostatnie pół roku pracy na Woronicza Tamara Gonzalez Perea była - jak wynika z jej oświadczenia dla mediów - poddawana ciągłej presji, a wręcz nękana!
Szczerze powiedziawszy, czułam się terroryzowana. Tam nie było w ogóle partnera do rozmowy - napisała na Instagramie i dodała, że nie jest prawdą, iż została zwolniona, bo prowadzone przez nią wydania "Pytania na śniadanie" miały niską oglądalność.
Macademian Girl aktywuje Moc Afrodyty
Dziś Tamara Gonzalez Perea nie jest już blogerką modową. Swój blog przekształciła w platformę poświęconą pracy nad świadomością i ciałem.
Jest coachem i prowadzi cykliczne warsztaty on-line dla kobiet pragnących "obudzić w sobie prawdziwą boginię, odnaleźć swój styl, zbudować pewność siebie i nauczyć się świadomie manifestować swoją kobiecość".
Tamara organizuje też "kobiece kręgi" - ceremonie, podczas których jej klientki doświadczają, jak wynika z reklamy, "poczucia wspólnoty, zrozumienia i siostrzanego wsparcia".
Jestem tu po to, żeby pomóc Ci aktywować Twoją Moc Afrodyty. Bądź prawdziwą Boginią w swoim życiu!
- tak była blogerka modowa namawia wszystkie panie chcące zmienić swoje życie na umawianie indywidualnych sesji, za które trzeba słono zapłacić - od 547 złotych do 1847.
W wywiadach tłumaczy, że moda była tylko jedną z jej pasji, teraz zajmuje się stylem życia.
Swoją platformę wykorzystuje nie tylko do "wzbudzania w kobietach kobiecości", ale też do sprzedawania zawartości swojej szafy.
Wszystkie rzeczy pochodzą z mojej prywatnej garderoby i są starannie zbieranymi z całego świata, wyselekcjonowanymi perełkami - napisała, zachęcając do kupienia m.in. botków za 400 złotych, torebki za 1200 złotych czy płaszczyka za 350 złotych.









