- Miało mnie nie być na tym świecie... A jednak dostałem drugie życie - mówi Radosław Pazura.
Był 24 stycznia 2003 roku. Aktor drzemał na tylnym siedzeniu pachnącej nowością lanci. Za kierownicą siedział jego kolega po fachu, Waldemar Goszcz (†29 l.). Wtedy u szczytu popularności. Serial "Adam i Ewa" z jego udziałem święcił triumfy. Obaj aktorzy z muzykiem Filipem Siejką (40 l.) wracali z Trójmiasta do Warszawy.
Niedaleko Ostródy, najprawdopodobniej w wyniku ryzykownego manewru wyprzedzania, lancia zderzyła się czołowo z jadącym z przeciwka fordem. Waldemar Goszcz zginął na miejscu, Radosław Pazura i Filip Siejka zostali ciężko ranni. Podobnie kierowca forda.
- Całe szczęście, że przewieziono mnie do Warszawy karetką, a nie helikopterem - opowiadał aktor. - Okazało się, że nie moja ranna noga jest największym problemem, tylko płuca. Nie podejmowały pracy.
4 miesiące w szpitalu, potem pół roku rekonwalescencji, walka o powrót do sprawności. Wszystkie te doświadczenia zmieniły Radosława Pazurę. A niedawno cały ten dramat wrócił do niego. I to w najmniej spodziewanym momencie...
Aktor bierze udział w programie "Twoja twarz brzmi znajomo". Traf chciał, że przyszło mu zaśpiewać piosenkę Urszuli Sipińskiej "Szalalalala zabawa trwa". Nie jest tajemnicą, że uczestnicy nie lubią wcielać się w artystów płci przeciwnej. Ale Radosław Pazura nie był przerażony takim wynikiem losowania. Powiedział wręcz, że Urszula Sipińska jest osobą bardzo mu bliską, choć nigdy wcześniej się nie spotkali...
- Mamy podobne przeżycia - wyjaśnił. - Pani Urszula, podobnie jak ja, miała kiedyś bardzo poważny wypadek.

22 października 1982 roku. Autostrada w dawnym NRD. Urszula Sipińska z mężem po koncercie jedzie do Berlina. W pewnym miejscu szosę spowija gęsty czarny dym. Za chwilę czuć, że samochód zaczyna się palić.
- Stań! Uciekamy! - krzyczy piosenkarka do męża. - Pamiętam jeszcze tylko, że postawiłam nogę na asfalcie. Coś wyrzuciło mnie w powietrze. Wylądowałam na środku jezdni. Światła nadjeżdżających samochodów sprawiły, że w ostatnim przebłysku świadomości przeturlałam się na pobocze. Ocknęłam się w karetce pogotowia.
Oprócz wielu obrażeń miała kompletnie zmiażdżone kolano.
- Frau Sipińska, ta noga chodzić już nie będzie - usłyszała od lekarza.
Trafiła do szpitala w Berlinie. Operacja trwała kilka godzin. Do Polski wróciła dopiero w grudniu, kolejnych 10 miesięcy spędziła w łóżku.
- Trenowałam dzień po dniu. I chyba dzięki silnej woli wyzdrowiałam. Przez rok utykałam. Z tą utykającą nogą zaczęłam koncertować - opowiada w swojej książce.
Program "Twoja twarz brzmi znajomo" Urszula Sipińska oglądała w swoim domu w Poznaniu. Występ Radosława Pazury, a zwłaszcza jego słowa, bardzo ją wzruszyły. Nazajutrz aktor odebrał od niej telefon z gratulacjami i podziękowaniem. To była długa, ciepła rozmowa.
Dla obojga tamten czas, gdy po raz drugi otrzymali od losu dar życia - nie zatarł się wraz z upływającymi latami. Jest jak przyschnięta rana, którą wystarczy delikatnie dotknąć, by znów zabolała. Ludzi, którzy mają za sobą takie doświadczenia, łączy jakaś niewidzialna nić. Oni po prostu o życiu wiedzą więcej...


***Zobacz więcej materiałów








