Wiadomość o śmierci Agnieszki Kotulanki zszokowała niemal wszystkich. Zwłaszcza, że - według medialnych doniesień - aktorka w ostatnim czasie radziła sobie coraz lepiej i powoli wychodziła na prostą. Podobno zapisała się na terapię, która miała jej pomóc w walce z chorobą alkoholową.
Sąsiedzi Kotulanki byli wstrząśnięci jej nagłym odejściem.
"Nie mogę w to uwierzyć. Przecież widzieliśmy, że od wakacji wychodzi na prostą. Przed Bożym Narodzeniem mówiła, że znów chce się jej żyć. Chwaliła się, że umyła okna i powiesiła nowe firanki. Cieszyło ją to" - mówił jeden z nich.
W podobnym tonie wypowiadał się też ksiądz prowadzący nabożeństwo pogrzebowe artystki. "Twoja śmierć zaskoczyła nas jak złodziej w nocy" - powiedział.
Jak czytamy w "Fakcie", niedługo przed śmiercią aktorki pod jej dom podjechała karetka. Agnieszka Kotulanka w tym dniu miała skarżyć się na złe samopoczucie. "Przyczyną jej śmierci był wylew" - ogłasza gazeta.
"Rozmawiała z rodziną przez telefon, ale mówiła, że pewnie czuje się źle przez ciśnienie i pogodę. Zbagatelizowała ból głowy, bo myślała, że jej szybko przejdzie. W przeszłości miała już takie sytuacje, bo była meteopatką" - opowiada informator tabloidu.
Nie jest zatem prawdą, że przyczyną śmierci gwiazdy "Klanu" był alkohol.
"To nieprawda! Marskość wątroby, którą sugerowali niektórzy, to bzdura. Śmierć sobie zadrwiła z Agnieszki i zabrała ją w momencie, gdy wracała do formy i wierzyła, że będzie dobrze" - dodaje źródło gazety.


***Zobacz więcej materiałów:




![Halejcio odwołała ślub kilka dni przed terminem. W tej sytuacji nie mogła postąpić inaczej [POMPONIK EXCLUSIVE]](https://i.iplsc.com/000LSNCCNNAINS0L-C401.webp)



