Bogna Duszyńska dożyła pięknego wieku. Miała 104 lata! Ze znanym synem mieszkała od czasu upadku, w wyniku którego złamała nogę.
Aktor wówczas w porozumieniu z żoną Ewą przygotował w swoim mieszkaniu pokój i mama zamieszkała z nimi. Artysta nie wyobrażał sobie, aby ktoś inny mógł zajmować się sędziwą rodzicielką.
- To jest niezwykłe i cenne doświadczenie. Kiedy rano pomagam jej usiąść, podaję śniadanie, przytulam na dzień dobry... Dziś spłacam dług za jej dobroć, poświęcenie, za te wszystkie lata, gdy była dla mnie oparciem. Starałem się jej nigdy nie zawieść, chociaż nie zawsze mi się udawało. Mama jest z nami, jest tak, jak powinno być - opowiadał w książce "Ja, Fronczewski".
Miał wiele powodów, by jej dziękować. Gdy wraz z żoną robili kariery, to właśnie mama została "pogotowiem dziecięcym" i zajęła się jego córkami. Mieszkali w tym samym bloku. Ona szła do nich na jedenaste piętro, a oni zjeżdżali do niej na trzecie, żeby się trochę zdrzemnąć po nocy.
- Dzisiaj spłacam dług za jej dobroć, a tę naszą wspólną podróż przez życie rozpatruję w kategoriach cudu - podkreślał aktor, nie kryjąc, że bez pomocy żony Ewy nie poradził by sobie. - Bardzo się bałem, ale cieszę się, że nie zrejterowałem, że nie ominąłem tego ważnego etapu w moim życiu. To są rekolekcje, jakich nie doświadczymy w żadnym kościele.
Dziś Piotr Fronczewski chce spełnić ostatnią wolę mamy i stanąć z żoną przed ołtarzem - przed laty bowiem, po ślubie cywilnym, nie znalazł czasu na kościelną ceremonię.
- Tak wyszło, że ślub wciąż był przesuwany na późniejszy termin i zanim się obejrzeliśmy, minęły 42 lata - komentuje aktor. W ostatnim czasie pani Bogna podupadła na zdrowiu. Czując się coraz słabsza, wróciła do tematu przysięgi w obliczu Boga. Poprosiła syna, aby znalazł na to czas. To była jej ostatnia wola. Syn obiecał, że ją spełni.
***
Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:
