Jak donosi "Super Express", w 2010 roku polityk nabył na własność jedno z mieszkań na warszawskim Mokotowie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nieruchomość kosztowała go jedyne 25 tysięcy złotych.
Jako poseł powinien znać przepis, że o lokum w takiej cenie, mogły się starać osoby, które na mieszkania własnościowe nie było stać.
Były muzyk mógł dokonać zakupu, nawet w momencie, gdy urzędnicy wiedzieli, że równocześnie z nabyciem mieszkania za bezcen, buduje także luksusową willę pod Opolem.
Kukiz oczywiście się broni i za powód tak niskiej ceny lokalu, podaje jego tragiczny stan do całkowitego remontu. Stan techniczny zagrażał bezpieczeństwu lokatorów.
W tym mieszkaniu wcześniej przebywała jego babcia i matka, a jak podaje dalej "Super Express", on sam był tam zameldowany.
Od 1993 roku Kukizowie wynajmowali tę nieruchomość. Po 5 latach został złożony przez polityka wniosek o wykup mieszkania z bonifikatą w wysokości 80%.
Podanie odrzucono, a kiedy urzędnicy zdecydowali się na oględziny lokalu, to nikogo w nim nie zastali. Mimo to w 2009 roku wydano zgodę na zakup przez posła upragnionych czterech kątów z 90 proc. bonifikatą.
Paweł Kukiz tłumaczy całą sytuację w mediach społecznościowych. Oświadcza, że w tym mieszkaniu jego rodzina mieszkała od trzech pokoleń, a wymienione przez "Super Express" prawo, nie istniało. Widać, że takie zarzuty zabolały byłego rockmana.
Zapewnia, że cały proces nabycia lokum odbył się zgodnie z procedurami.
