Reklama
Reklama

Olga Bołądź: Otula mnie wiara!

Źródła swoich problemów w budowaniu udanych związków, dopatruje się w dzieciństwie. 

Olga Bołądź (35 l.) była małą dziewczynką, gdy rodzice się rozstali.  Ich rozwód bardzo ją okaleczył. 

Miała 12 lat, kiedy jej mama wyjechała do pracy do Włoch. Córki zostawiła pod opieką taty. 

Choć odwiedzała je raz na trzy miesiące, zabierała do siebie na wakacje i robiła wszystko, co w jej mocy, by niczego im nie brakowało, Olga źle znosiła rozłąkę. 

Miała do niej ogromny żal, że porzuciła rodzinę. Jako licealistka sprawiała problemy wychowawcze.

Reklama

Jej relacje z mamą były napięte, często dochodziło do spięć. Miała za złe rodzicielce, że najpierw ją zostawiła, a potem nadmiernie się troszczyła. 

W najtrudniejszych chwilach oparcie zawsze dawała jej wiara. Dzięki niej nauczyła się przebaczać. Naprawienie relacji zajęło jej jednak sporo czasu. 

"Dopiero na studiach zaczęłam mówić rodzicom, że ich kocham" – wyznaje szczerze aktorka.

Gdy sama poznała smak macierzyństwa, lepiej zrozumiała matkę i ojca.

Olga ma 6-letniego syna, Bruna. Związek z tatą chłopca nie przetrwał próby czasu. 

Kiedy, będąc w ciąży, została sama, mama z całych sił ją wspierała – była z nią przez pierwsze miesiące po porodzie. Bardzo się wtedy do siebie zbliżyły. 

"Odczułam jej pełne zaangażowanie i miłość. Kocham ją najbardziej na świecie" – opowiada Bołądź. 

Dotarło do niej też, że dzięki ciężkiej pracy rodzicielki, obie z siostrą mogły sobie pozwolić na studia czy wyjazdy na zagraniczne stypendia. 

"Nasza rodzina doznała głębokiej krzywdy, a mimo to wszyscy się jakoś po tym pozbieraliśmy" – podsumowuje.

Stara się być jak najwięcej z synem. 

"Macierzyństwo poprzestawiało mi w głowie" – mówi. 

Przyznaje, że kiedyś najważniejsza była praca, a teraz na pierwszym miejscu jest jedynak. Zadbała o to, żeby mieć poprawne stosunki z jego ojcem.

"Bruno nigdy nie widział kłócących się rodziców"  – mówi z dumą.

Zdaje sobie jednak sprawę, że niepełna rodzina nie jest idealną opcją. Nie ukrywa, że bywa jej ciężko.

O wymaganiach Olgi, które musi spełniać jej partner, przeczytasz na kolejnej stronie...


Gwiazda od roku jest sama. Wcześniej próbowała ułożyć sobie życie przy boku Sebastiana Fabijańskiego.

Choć początkowo wydawało się, że wiele ich łączy, relacja zakończyła się fiaskiem.

Obiecała sobie, że już nigdy nie zakocha się w artyście. Miłości nie szuka za wszelką cenę. Pragnie oszczędzić synkowi rozczarowań. 

Nie chce się z nikim wiązać, dopóki nie upora się z własnymi demonami. 

"Na razie muszę dokończyć moją samotną podróż w głąb siebie. Opanować wszystkie moje lęki" – wyjaśnia. 

Chciałaby zbudować rodzinę opartą na mocnych fundamentach. Ufa, że Bóg postawi jeszcze na jej drodze odpowiednią osobę.

"Ważne, żeby był poukładany wewnętrznie, spokojny i wierzący" – wylicza. 

Nigdy nie miała wątpliwości, że czuwa nad nią Opatrzność.

"Jestem osobą wierzącą, więc wiara też mnie buduje i uspokaja wewnętrznie. Otula mnie" – podsumowuje.

Synka od najmłodszych lat wychowuje w duchu wiary. Tłumaczy mu na przykład, że każdy człowiek ma swego Anioła Stróża, który się nim opiekuje. 

Odpowiada na wszystkie trudne pytania Bruna: „Gdzie on teraz jest? Koło mnie? A to jest chłopiec?”.

"Chodzi o to, by przekazać to, w co sama wierzę: że Bóg jest miłością i dobrocią" – mówi z przekonaniem. 

Kwestie religii stara się mu tłumaczyć w przystępny sposób.

W pokoju Bruna stoi figura Matki Boskiej, która zmienia kolory. Kiedyś zaproponowała mu, żeby wspólnie podziękowali

Jej za udany dzień. Kiedy skończyli się modlić, chłopczyk wziął figurkę ze sobą do łóżka.

***

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Olga Bołądź
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy