Reklama
Reklama

Okrutna choroba zmieniła życie Weroniki Książkiewicz! Już nic nie jest jak dawniej!

"Nie leję wosku w andrzejki. Jestem osobą bardzo wierzącą, więc nie odczuwam takiej potrzeby" - wyznała niedawno Weronika Książkiewicz. 

Przed laty, w czasie studiów chętnie korzystała z usług osób parających się ezoteryką. Często spacerowała ulicą Piotrkowską w Łodzi, a tam niemal w każdej bramie mamiły ją zaproszenia wróżek. Młoda dziewczyna, która urodziła się w Rosji i mówiła ze śpiewnym akcentem, nigdzie nie czuła się u siebie. W jednym z wywiadów z goryczą wspominała, że z powodu swego pochodzenia bywała piętnowana. 

Reklama

Mówiono o niej pogardliwie "ruska". Rozpaczliwie szukała wsparcia, słów otuchy. Uzbierane zaskórniaki przeznaczała na seanse. Przyznaje jednak, że żadne z przepowiedni się nie spełniły. 

Mama urodziła ją, mając zaledwie 21 lat. Była na ostatnim roku wymagających, artystycznych studiów. Ogromną pomocą okazała się ukochana babcia. Poświęcała wnuczce każdą wolną chwilę. Do dziś są bardzo ze sobą związane. Weronika często do niej dzwoni i zwierza ze wszystkiego. 

Niestety, troskliwa opieka seniorki i wartości przez nią przekazane nie uchroniły dziewczyny przed popełnieniem kilku życiowych błędów.  

W 2009 roku wzięła udział w "Tańcu z Gwiazdami". Podczas jednego z treningów Weronika narzekała, że nie ma czucia w łydce. Wkrótce okazało się, że za dolegliwością nie stoi kontuzja, ale coś znacznie poważniejszego. 

***
Czytaj więcej na kolejnej stronie:

U aktorki zdiagnozowano nowotwór kręgosłupa. Lekarze nie ukrywali, że niezbędna jest natychmiastowa operacja. Cała rodzina modliła się o jej szczęśliwy przebieg. Zabieg wycięcia nerwiaka był skomplikowany, lecz skończył się pomyślnie. 

Aktorka powróciła do pełni zdrowia, ale pobyt na oddziale dał jej wiele do myślenia. Zrozumiała, że wcześniej nie doceniała życia. Przepełniała ją wdzięczność za łaski, które otrzymała od Opatrzności. 

"Trudne chwile bardzo nas zbliżają do wiary" - wyznała później. 

Weronika nie zawsze dobrze lokowała uczucia. Jej związek z Krzysztofem Latkiem był burzliwy. Para doczekała się syna Borysa, który przyszedł na świat w 2010 roku. Niedługo później para rozstała się, a Weronika powróciła wraz z dzieckiem do rodzinnego Poznania. 

Tam, pod opiekuńczymi skrzydłami mamy, dochodziła do równowagi po toksycznej relacji. Para nie mogła się dogadać w kwestii opieki nad synkiem, stoczyła o to sądową batalię. Weronika bardzo to przeżyła, była kłębkiem nerwów. 

To właśnie wtedy zainteresowała się kabałą. Wzorem hollywoodzkich gwiazd, nosiła na ręce czerwoną nitkę. Znalazła też nauczyciela, który przybliżył jej arkana, podróżowała do Izraela. Potem w wywiadach przekonywała, że dzięki kabale nauczyła się dystansować do otaczającej ją rzeczywistości . 

"To technologia, której nie należy mylić z religią" - tłumaczyła potem mało przekonująco Weronika. 

Okazało się jednak, że studiowanie mistyczno - filozoficznej szkoły judaizmu nie przyniosło jej upragnionych odpowiedzi. Na domiar złego, konflikt z ojcem jej dziecka narastał. Coraz częściej w tym czasie zwracała się do Boga. Prowadziła z Nim długie, intymne rozmowy, prosząc o pomoc. 

Jest przekonana, że to właśnie gorliwe modlitwy sprawiły, że wreszcie udało jej się z byłym partnerem rozwiązać sporne kwestie. Dziś wiara jest dla niej ważna, ale nie ukrywa, że wciąż nie jest wolna od wątpliwości. Nie może pojąć, że tak wiele złych rzeczy wydarzyło się na świecie w imię religii. 

"Bóg jest dobry, tylko ludzie nie są doskonali" - mówi. Choć jest osobą wierzącą, to nie jest pobożna. 

Tłumaczy, że odkąd się nawróciła, stała się lepszym człowiekiem. 

"Kiedy daję z siebie coś dobrego, od innych też to otrzymuj"  - podsumowuje.

***
Zobacz więcej materiałów wideo:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Weronika Książkiewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy