Zanim Monika Luft trafiła do TVP, studiowała iberystykę na Uniwersytecie Warszawskim oraz... obronność na Akademii Sztuki Wojennej. Pierwsze kroki przed kamerą stawiała jako dziecko - miała dziewięć lat, gdy zagrała w filmie "Nie będę cię kochać" Janusza Nasfetera, a trzynaście, kiedy Jerzy Antczak powierzył jej epizod w serialu "Noce i dnie".
Dziennikarką postanowiła zostać dopiero po studiach
Zadebiutowała w tej roli na antenie hiszpańskiej telewizji TVE, ale popularność przyniosła jej dopiero praca w dziale oprawy Programu 1 TVP i posada współprowadzącej program "Kawa czy herbata?". Przez kilka lat była jedną z największych gwiazd telewizyjnej Jedynki i nic nie wskazywało na to, że będzie musiała szukać innej pracy. Gdy pewnego dnia dowiedziała się, że nie będzie miała tzw. dyżurów i na koniec miesiąca dostanie jedynie "gołą" pensję, zdecydowała się odejść.
"Zostałam poinformowana, że nie ma dla mnie pracy, ale mogę zachować etat - całe 350 złotych brutto. (...) To była dla mnie nieprzekraczalna granica: żebrać o jałmużnę. Więc złożyłam wymówienie" - opowiadała "Gali".
Monika Luft do dziś nie wie, dlaczego odsunięto ją od prowadzenia "Kawy czy herbaty?". Twierdzi, że była po prostu łatwym celem, bo nie miała... pleców.
"Nie stał za mną żaden polityk, który w kryzysowej sytuacji wykręciłby numer do prezesa. W telewizji toczy się nieustająca "gra w patrona". Wszyscy lubią się przechwalać swoimi rozległymi znajomościami, nawet jeśli to fikcja. Ja w ten sposób nie zabezpieczałam sobie tyłów, bo wydawało mi się to żenujące" - mówiła w wywiadzie dla Kobieta.pl.
Najbardziej Monice Luft było przykro, gdy okazało się, że dawne koleżanki i dawni koledzy z pracy nagle zapomnieli numer jej telefonu. "Przestałam być dla nich atrakcyjną inwestycją towarzyską" - żartowała w rozmowie z "Galą".

Po TVP miało być już tylko lepiej
Po odejściu z TVP dziennikarka dostała pracę w Tele5, ale - jak twierdziła później - trafiła z deszczu pod rynnę. Nowy pracodawca wykorzystał ją i oszukał. O należne wynagrodzenie w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych musiała walczyć za pośrednictwem prawników i przy pomocy firmy windykacyjnej.
Wkrótce po definitywnym rozstaniu z telewizją Monika Luft napisała książki "Śmiech iguany" i "System argentyński", potem na zaledwie cztery miesiące objęła posadę redaktor naczelnej miesięcznika "Sukces", aż w końcu założyła i prowadziła portal dla miłośników i hodowców koni arabskich polskiearaby.com.
Kolejne wyzwania i kolejne rozczarowania
Pisaniem o koniach zajmowała się przed czternaście lat, do chwili, gdy w marcu 2020 roku dostała propozycję zostania rzecznikiem prasowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Podjęła się tego zadania, ale pół roku później zrezygnowała z posady, bo minister Zbigniew Rau publicznie ją upokorzył, każąc na lotnisku zszywać jego pęknięte na pupie spodnie w obecności setek gapiów!
"On był wypięty, ona szyła, pół lotniska patrzyło. To ją upokorzyło. I rzuciła papierami" - relacjonowała przebieg wydarzeń "Polityka".
Dziś Monika Luft stara się trzymać z dala od mediów. Każdą chwilę spędza z wnuczką Anną (ma też wnuka Antoniego, ale to urodzona w lutym ubiegłego roku Ania jest jej oczkiem w głowie), wróciła do pisania o koniach, zbiera materiały do kolejnej książki.
Była gwiazda TVP dzieli swe życie z Krzysztofem Dużyńskim, którego poznała w telewizji (razem prowadzili "Kawę czy herbatę?") i za którego wyszła w 2004 roku. "Kiedyś byłam wieczną prymuską. Chciałam, żeby wszyscy byli zadowoleni... Dziś już wiem, że nie można podobać się wszystkim. Trzeba pozostać wiernym sobie" - wyznała na łamach "Vivy!".
Monika Luft, pytana, czy myśli o powrocie do telewizji, twierdzi, że to już zamknięty rozdział. "Teraz sama decyduję o sobie, nie pracuję na etacie, nie mam szefów... Żyję tak, jak podoba się mnie, a nie innym“ - powiedziała w wywiadzie dla "Kobieta.pl
***








