Reklama
Reklama

Maryla Rodowicz: Oto prawda o związku z ojcem dwójki jej dzieci

Znali się od dawna. Oboje obracali się w tym samym artystycznym środowisku. Ich romans zaczął się podczas realizacji musicalu "Szalona lokomotywa", który w krakowskim teatrze STU przygotowywał właśnie Krzysztof Jasiński.

Był zachwycony żywiołowością piosenkarki (sprawdź!). Po próbach były przejażdżki dorożką po krakowskim Rynku oraz wizyty w Piwnicy pod Baranami, gdzie zabawa trwała do świtu.

Były też powroty do Hotelu Francuskiego, w którym mieszkała Maryla i gdzie reżyser coraz częściej nocował, chociaż w domu czekała na niego żona. Ale komu to wtedy przeszkadzało?

Reklama

Krzysztof Jasiński intrygował Marylę Rodowicz jako mężczyzna i jako artysta. Nie zrażało jej to, że słynął z wyjątkowo trudnego charakteru. Może dlatego, że zawsze miała słabość do mężczyzn o skomplikowanej psychice...

Zauroczenie było także lekarstwem na ból, jaki przeżywała po rozstaniu z kierowcą rajdowym Andrzejem Jaroszewiczem (73 l.).

- Krzysztof fascynował mnie od samego początku. Tajemniczy, przeszywający szarozielonym spojrzeniem, jednocześnie pełen poczucia humoru i niezwykłej wyobraźni. Byłam pod wrażeniem. Gdy nasze spojrzenia się krzyżowały, czuć było przelatujące iskry. Nie zapaliła mi się czerwona lampka ostrzegająca o ewentualnym niebezpieczeństwie. Owszem, dochodziły mnie słuchy, że to pożeracz serc, apodyktyczny, ale zauroczenie przecież jest ślepe - wspominała po latach piosenkarka.

Kiedy okazało się, że jest z nim w ciąży, reżyser rozwiódł się z żoną. Maryla była szczęśliwa, choć czuła, że ta miłość nie będzie łatwa...I nie myliła się.

Mimo że spodziewała się dziecka, uparł się, by pojechała z nim na ryby. Ale ona o łowieniu nie miała zielonego pojęcia! Szybko nauczył ją, czym są spławiki i przypony oraz jak zakłada się przynętę na haczyk.

- Spędziliśmy 2 tygodnie pod namiotem, w rezerwacie bobrów. Było zimno, cały czas lało, wszystko mieliśmy mokre. Codziennie pływaliśmy pontonem po wzburzonym jeziorze. Ja z brzuchem, a fale huśtają! Bałam się. Za każdym razem Krzysztof kazał mi szorować ponton, a sam chodził na wódkę do gajowego - opowiadała Maryla.

Kiedy piosenkarka rodziła syna Jana (41 l.), reżyser był w Monte Carlo na Festiwalu Sztuki Cyrkowej. A gdy dowiedział się, że został ojcem, zamiast spakować walizki i pędzić do swojej ukochanej, poszedł świętować radosną nowinę z przyjaciółmi.

Choć Maryla miała mieszkanie w Warszawie, reżyser nie chciał się do niej przeprowadzić. Najlepiej czuł się w gabinecie w krakowskim teatrze i to tam postanowił ściągnąć rodzinę.

Życie we trójkę w niewielkim pomieszczeniu, do którego co chwila wpadali artyści, nie było łatwe. Dlatego, kiedy po jakimś czasie na świat miała przyjść jeszcze córka Kasia, Maryla wynajęła ciężarówkę, zapakowała do niej rzeczy i wróciła do swojego mieszkania w stolicy.

Wiedziała, że wyjeżdża na zawsze, że już nie wróci pod Wawel. Początkowo Krzysztof przyjeżdżał w każdy weekend, ale z czasem pojawiał się coraz rzadziej. Usprawiedliwiał się tym, że musi pracować, bo zbliża się kolejna premiera.

Widząc, co się dzieje, przyjaciel piosenkarki, kompozytor Andrzej Sikorowski (70 l.), napisał dla niej piosenkę "Rozmowa przez ocean": "Są dwa światy i nas jest dwoje, do swych miejsc przypiętych jak rzepy, Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci... "

Po 7 latach piosenkarka i reżyser się rozstali. Artystka poznała Andrzeja Dużyńskiego i w 1986 roku za niego wyszła. Doczekali się syna Jędrzeja (33 l.). Od 2016 roku małżeństwo jest w separacji.

Między Marylą i Krzysztofem pozostała tylko przyjaźń. Czasem spotykają się na Mazurach, gdzie reżyser wybudował piękny dom. Z żoną, aktorką Beatą Rybotycką (55 l.), ma córkę Zofię (29 l.).

Na Mazury zapraszają wszystkie dzieci z jego poprzednich związków.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Maryla Rodowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy