Dlaczego po 11 latach odchodzisz z "Na Wspólnej"?
Marta Wierzbicka: Środowisko serialu było dla mnie jak dom, tu się wychowałam. Ale teraz mam taki moment, że poczułam się dorosła. I chciałabym żyć trochę inaczej.
Ale to jest skok na głęboką wodę, bo jednak los może przynieść różne scenariusze, np. brak pracy.
- Znam ten stan, odczuwałam go od najmłodszych lat i raz odnajdywałam się, a raz nie. Nie mam natomiast żadnych oczekiwań co do mojej przyszłości.
To powiedz, co planujesz teraz? Wiemy, że wzięłaś już udział w drugiej edycji "Azja Express".
- Zostałam zaproszona już do pierwszej edycji, ale nie mogłam pogodzić tego z innymi zobowiązaniami. A teraz się udało. Jestem zapaloną podróżniczką, ale nigdy w ten sposób nie podróżowałam.
Warto było?
- Pewnie, nawet mimo tego, że chwilami bywało ciężko, a Michał Piróg śmiał się, że będę drugą po nim największą płaczką TVN-u!

Byłaś tam sobą od samego początku?
- Byłam taka, jaka jestem na co dzień. No może przesadzam, bo w 40-stopniowym upale, z ciężkimi bagażami trudno zachować rozwagę (śmiech).
Czego w Azji dowiedziałaś się o sobie?
- Na pewno uświadomiłam sobie jedno - że nie można się poddawać...
A pokora?
- Tego nie musiałam się uczyć. A wszystko co wydarzyło mi się w życiu - to, że 11 lat temu trafiłam na casting do "Na Wspólnej" i go wygrałam - to był przypadek. Mam po prostu ogromne szczęście w życiu. Mam wrażenie, że wszystko mi łatwo przychodzi i muszę się pilnować, aby nie zwariować (śmiech).
Był czas kiedy uderzyła ci do głowy woda sodowa?
- Przez chwilę tak było, ale potem dostałam kubeł zimniej wody na głowę i oprzytomniałam, wróciłam na dobre tory. Teraz jestem sobą - czyli Martą - normalną dziewczyną.
Przebojową?
- Nie. Ta cecha przylgnęła do mnie wtedy, gdy się jakoś pogubiłam, gdy poczułam się bardzo pewnie.
I kiedy zdecydowałaś się na rozbieraną sesję?
- To były początki tego mojego chwilowego szaleństwa. Nie planowałam tego, chciałam spróbować. Ale nie żałuję. I nie kalkuluję czy to mi się opłaciło, czy nie. Trochę zaskoczył mnie potem ten cały szum, nagonka. Zamknęłam się w domu i starałam się odciąć od tego zamieszania.
Jesteś bardzo szczera.
- Tą szczerość wyniosłam z domu. Ale wiem, że w show-biznesie za szczerość można dostać po tyłku. Czasami czytam to, co powiedziałam, jakieś przedruki, przeinaczenia, komentarze i myślę sobie: "Boże, i po co ja tak szczerze o tym mówiłam?".
Więc powiedz szczerze, jaką dziś jesteś Martą?
- Spokojniejszą, z przewartościowanym życiem. Ogromne znaczenie mają dla mnie bliscy. Wiem, że siła jest w rodzinie. Wiem też, że najważniejsze jest to, co ja o sobie myślę, a nie inni. Dlatego teraz stawiam na samorozwój i chcę żyć w zgodzie z sobą. Wiem, że może brzmi to bardzo trywialnie, ale dla mnie to klucz do bycia szczęśliwym. A ja chcę po prostu cieszyć się życiem.

A co z tą miłością? Jest już ten jedyny mężczyzna w twoim życiu?
- Nie, jestem sama. I zdaję się na los. Nie szukam, nie czekam, bo co ma być, to będzie...
Masz jakiś swój ideał mężczyzny?
- Nie i nigdy nie miałam. Nie mam też jakichś szczególnych oczekiwań. To też nie jest jeszcze dla mnie ten czas, by zakładać rodzinę, mieć dzieci.
Masz duszę artysty?
- Na pewno. Od dziecka malowałam. Dziś dużo fotografuję. Studiowałam na kierunku Sztuka Nowych Mediów na warszawskiej ASP. Moi znajomi mówią, że mam głowę w chmurach. Inni twierdzą, że raczej to jest chaos. A ja mówię, że jestem jednostką, która lubi czuć się wolna. Nie, absolutnie nie jestem wariatką, która tylko siedzi w lesie czy biega. Mam w sobie sporą część racjonalnego myślenia, staram się panować nad swoją egzystencją...

Wychowywałaś się w babskim gronie, bo masz jeszcze siostrę, a tata pracował.
- Ale jak wracał, to zabierał nas do lasu, na grzyby, na ryby. Jestem dziewczyną, która sporo wie o męskim świecie, np. o graniu w piłkę nożną. On też zaszczepił we mnie pasję do malowania. Mama była zawsze w domu. Żeby nas wychować, zrezygnowała z zawodowej kariery. To ona woziła mnie na zajęcia pozalekcyjne, potem na plan zdjęciowy. Do pracy wróciła dopiero kiedy skończyłam 18 lat. I ja bardzo to przeżywałam. Bardzo się razem rodzinnie trzymamy. I cieszę się, że mając 26 lat, lubię spędzać wakacje z moimi rodzicami. To są moi przyjaciele.
Mama nie bała się o ciebie, kiedy wchodziłaś do świata show-biznesu...?
- Nikt nie wiedział, jak to będzie. Mama starała się mi pomóc w łączeniu pracy z nauką. Wiele razy pytała, czy chcę nadal prowadzić takie intensywne życie kosztem normalnego dzieciństwa. Szanowała moje zdanie i do tej pory szanuje.
A teraz zaczynasz nowy etap życia?
- Tak, i jestem tego etapu bardzo ciekawa!
Rozmawiała: Aleksandra Jarosz

***
Zobacz więcej materiałów:







