Aktor (sprawdź!) w 2006 roku sprzedał swoje mieszkanie w Piasecznie i postanowił zbudować dom pod Warszawą. W trakcie budowy zabrakło mu jednak pieniędzy i o pomoc zwrócił się do jednego z banków.
Jak mówił nam w czerwcu tego roku, poinformowano go, że pożyczkę może otrzymać tylko we frankach. Kiedy w 2015 roku nastąpił słynny "czarny czwartek" i cena franka podskoczyła prawie trzykrotnie, przeżył silne załamanie. Pojawiły się myśli samobójcze, depresja.
Dzięki wsparciu koleżanki udało mu się wziąć w garść i pozwać bank. W marcu napisał list do Sądu Okręgowego w Warszawie, w którym prosił o szybki i sprawiedliwy wyrok.
Mariusz Czajka i kredyt we frankach
Jak sytuacja wygląda dzisiaj? Okazuje się, że Czajka nadal czeka na decyzję sądu. Prawdopodobnie usłyszy ją już we wrześniu.
Od pięciu lat czekam na wyrok w pierwszej instancji. Jest szansa, że we wrześniu będzie decyzja. Uważam, że moje kłopoty ze zdrowiem mają związek z problemami finansowymi. Pożyczyłem 400 tysięcy złotych, przez 9 lat płaciłem raty i nagle okazało się, że jestem bankowi winien 700 tysięcy - opowiada w najnowszym wywiadzie dla "Rewii".
Kontakt z córką się urwał
Aktor w tych trudnych chwilach może liczyć na starszą córkę Weronikę. Dziewczyna pomagała mu, gdy niedawno zmarła jego mama. We wrześniu ma razem z jej chłopakiem remontować mieszkanie. Z młodszą Inez, niestety, nie utrzymuje kontaktów.
Kontakt się urwał. Cierpię z tego powodu. Nawet bardzo. Ale mam wrażenie, że niewiele mogę zrobić. Bardzo ją kocham i bardzo za nią tęsknię - podkreśla.
Na szczęście udało mu się zażegnać bezrobocie - dostał rolę w serialu "Remiza", gdzie wcieli się w strażaka.










