Reklama
Reklama

Marian Zembala znaleziony martwy w basenie. Przyjaciel nie mógł dłużej milczeć. Oto co wyjawił!

Słynny na całą Polskę kardiochirurg Marian Zembala został znaleziony martwy w swoim basenie w miniony weekend. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że profesor zostawił list pożegnalny, co wskazywałoby na samobójstwo. W te doniesienia nie wierzy jego bliski przyjaciel, który widział się z Zembalą przed jego nagłą śmiercią...

Inofrmacja o tym, że profesor Marian Zembala nie żyje, wstrząsnęła całą Polską. Ciało słynnego kardiochirurga znaleziono w jego przydomowym basenie.

Z nieoficjalnych informacji wynikało, że Zembala pozostawił list pożegnalny, co wskazywałoby na samobójstwo. 

Sprawę bada Prokuratura Rejonowa w Tarnowskich Górach. Rzeczniczka poinformowała media, że wszczęte postępowanie jest prowadzone pod kątem art. 151 Kodeksu karnego. Przepis ten mówi o namawianiu lub udzieleniu pomocy w popełnieniu samobójstwa.

Przyjaciel Zembali nie wierzy w jego samobójstwo

Wieloletni przyjaciel Zembali, profesor Andrzej Bochenek widział się z nim wcześniej i - jak twierdzi - nic nie wskazywało, że może dojść do najgorszego, choć przyznał, że sprawiał wrażenie nieco przemęczonego.

Reklama

"Cały dzień był w czwartek zajęty, miał posiedzenie komitetu transplantologii. Zadzwonił do mnie dopiero po godz. 17, rozmawialiśmy na temat szkolenia studentów. Jestem teraz m.in. prorektorem ds. klinicznych w Wyższej Szkole Technicznej Wydziału Medycznego w Katowicach i zależy mi na tym, aby były w końcu małe grupy studentów szkolone w najlepszych ośrodkach, jak np. na kardiologii dziecięcej w Śląskim Centrum Chorób Serca. I z Marianem odbywałem w tej sprawie dyskusję w czwartek, czyli na dwa dni przed jego śmiercią. Mówił mi wtedy, że nie wie, czy to załatwi. Był taki trochę zrezygnowany, wykończony. Mówiłem mu, żeby starał się odpuścić, poświęcił się bardziej rodzinie, a nie tylko ta praca i praca" - mówi "Super Expressowi" Bochenek.

Profesor był głęboko wierzącym człowiekiem

W 2018 roku Zembala doznał udaru i od tamtej pory poruszał się na wózku. Nie przeszkodziło mu to jednak w dalszym kierowaniu Śląskim Centrum Chorób Serca. Jego przyjaciel dodaje, że to dawało mu siłę do życia i napędzało do działania. 

Bochenek przyznał też, że nie wierzy w samobójstwo Zembali, bo ten był osobą gorliwie wierzącą, a samobójstwo to wielki grzech! 

"Profesor był głęboko wierzącym człowiekiem. Uważam, że nie zrobiłby tego ani rodzinie i nie zrobiłby tego ze względu na swoją wiarę. Może był to jakiś nieszczęśliwy wypadek… Będzie mi go bardzo brakować" - wyznał Andrzej Bochenek.

Zobacz też:

Baron i Kubicka zostawili psa w samochodzie i poszli do knajpy

Norbi potwierdza krążące plotki o sobie i żonie

Sztab Generalny Ukrainy: Rosjanie mają zapasy na trzy dni

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama