Małgorzata Opczowska (40 l.) kilka tygodni temu z prezenterki TVP Info zamieniła się w jedną z gwiazd "Pytania na śniadanie". Jak dostała pracę w telewizji publicznej? Tylko u nas wywiad z nową prowadzącą.
Pomponik.pl: Zapytam tak po prostu: skąd jesteś?
Małgorzata Opczowska: - Jestem rodowitą krakowianką, wnuczką dziadka, który urodził się we Lwowie. Wychowałam się na Podgórzu, a na świat przyszłam na ulicy Krzemionki, tuż obok siedziby TVP Kraków. Taki przypadek (śmiech).
Jesteś jedynaczką?
- Tak, ale na pewno nie trzymaną pod przysłowiowym kloszem. Rodzice pozwalali mi poznawać świat, który bardzo mnie ciekawił, nie panikowali, kiedy skakałam z rozbujanej huśtawki. Miałam dwa latka, jak przypięli mi narty, zabierali mnie na wycieczki po górach i wypady na rowery. Odpowiadali też na każde moje pytanie, a byłam bardzo dociekliwa i to zostało mi do dziś.
Dzieciństwo w PRL-u... Pewnie marzyłaś o prezentach z Pewexu?
- Dostałam kiedyś lalkę Fleur prosto z Pewexu, w którym towary kupowało się za dolary albo bony. Miała strój gimnastyczny i koło hula-hop, była piękna! Dziś takie lalki kosztują majątek. Ale dzieciństwo w PRL-u to także szkolne bale. Pamiętam, że w pierwszej klasie byłam księżniczką zakochaną w kowboju. Do dziś wiem, jak miał na imię - Artur. Mamy nawet wspólne zdjęcia i to w kolorze (śmiech).
To prawda, że chciałaś zostać aktorką?
- Bardzo chciałam zdawać do szkoły teatralnej, ale kiedy mój kuzyn, bardzo zdolny chłopak, nie dostał się, nabrałam wątpliwości i nie podeszłam do egzaminu. Wybrałam prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim zafascynowana serialami o amerykańskich prawnikach. Pomaganie ludziom, show na sali rozpraw, wzruszające finały - to mnie pociągało, ale szybko okazało się, że prawo to przede wszystkim przepisy, a nie emocje. Zrobiłam dyplom, ale jeszcze na studiach zgłosiłam się na casting do TVN.
I co?
- I zostałam ich prezenterką, prowadziłam program "Nerwy na wodzy". Potem spróbowałam swoich sił w TVP Kraków. Tam przeszłam dziennikarską szkołę życia, bo byłam researcherem, dokumentalistą, reporterem terenowym, który jedzie do Zakopanego nagrać wejście na żywo o 6 rano. Prowadziłam dwa programy - "Nowy Dzień z Telewizją Kraków" i "Kronikę Krakowską". Na swoim koncie mam też pracę w krakowskim radiu Alfa.
Domyślam się, że nie tylko kariera była dla ciebie ważna, zakochałaś się przecież...
- Zakochałam się i to bardzo. Połączyła nas pasja do podroży i poznawania świata. Kilka lat później urodził się nasz ukochany Maksio. Dziś nie jesteśmy już razem, mój były mąż ułożył sobie życie z kimś innym. Mimo wszystko pielęgnuję najlepsze wspomnienia z naszych wspólnych lat i wierzę, że nasz syn będzie miał w nas oparcie.
Czytaj dalej na następnej stronie...