Kobieta zajmowała lokal wraz z mężem i małym synem, mimo otrzymanego w grudniu 2016 roku wypowiedzenia umowy.
Właścicielka mieszkania chciała sprzedać lokal, by kupić większy, dostosowany do potrzeb syna, który po źle odebranym porodzie jest niepełnosprawny. Niestety, nie mogła pozbyć się niechcianych lokatorów.
"W grudniu dałam panu Grzegorzowi [mężowi wokalistki] wypowiedzenie na piśmie. Wziął i miał je do mnie odnieść lub wrzucić mi do skrzynki. Do dziś tego nie zrobił. Pani Magda wysłała do mnie sms-a, że jest jej przykro, że przed świętami Bożego Narodzenia im wypowiedziałam, ale godzą się z tym i szukają innego mieszkania. I do czerwca mieszkają" - opowiada właścicielka Agnieszka Wróblewska w programie "Uwaga".
Kolejne wypowiedzenie wręczyła wokalistce pod koniec marca. Mimo tego kobieta nadal okupowała mieszkanie, zalegając z rachunkami. Co więcej, wymieniła zamki, w wyniku czego właścicielka mieszkania nie mogła dostać się do środka.
Pani Agnieszka zmuszona była więc rozwiercić zamki. Spakowała rzeczy artystki i wystawiła je przed blok. Magdalena Rzemek-Urbanowicz znalazła jednak sposób, by dostać się do lokalu.
"Rozwierciliśmy zamki i weszliśmy. Czekaliśmy długo, żeby te klucze dostać. Zobaczyliśmy, że nie ma mikrofonów, laptopa i innych rzeczy. Przede wszystkim przeraża nas puste mieszkanie. Tu były meble, w których były zdjęcia, pamiątki, papiery, telefony, aparat fotograficzny" - wymienia Rzemek-Urbanowicz.
Właścicielka zapewnia, że "nigdy niczego nie wzięła, zajęła tylko sprzęt elektroniczny na poczet niezapłaconego rachunku za prąd". W końcu, po interwencji telewizji TVN (policja nic nie wskórała), gwiazda Brathanków opuściła mieszkanie. Strony spotkają się w sądzie.
