To nie jest łatwy czas dla Łukasza Szumowskiego. Epidemia koronawirusa ciągle jest w stadium rozwoju, a wielogodzinna praca nie sprzyja opiece nad ciężko chorą matką. Jak wyznał w wywiadzie dla "Dobrego Tygodnia", wraz z rodzeństwem robią wszystko, aby zapewnić mamie najlepszą opiekę i nie stwarzać zagrożenia zakażeniem COVID-19. Jest to niezwykle trudne, zważywszy że mieszkają w jednym domu. Niestety, to nie koniec problemów polityka. Na światło dzienne właśnie wypłynęła "afera maseczkowa", z którą - według "Gazety Wyborczej" - związany jest brat ministra.
Ale od początku...
Łukasz G. to przedsiębiorca i instruktor narciarstwa pochodzący z Zakopanego. Do tej pory nie zajmował się sprzedażą sprzętu medycznego, jednak po ogłoszeniu stanu epidemiologicznego w Polsce skontaktował się z bratem ministra, którego znał od wielu lat i zaproponował współpracę.
Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza", od tego czasu sprawy potoczyły się bardzo szybko, a już 16 marca brat Łukasza Szumowskiego otrzymał wiadomość:
„Marcin. Czy na ten moment są potrzebne jeszcze maseczki ochronne? Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale mam pół miliona sztuk”.
W efekcie państwo kupiło maski dwukrotnie droższe niż te zamówione z Chin. Dodatkowo, jak się później okazało, maski nie spełniały wymaganych parametrów.
Minister Szumowski odcina się od Łukasza G., choć przyznaje, że zna biznesmena od lat i poznał go, gdy trenował narciarstwo. W wywiadzie dla Radia Zet wyjaśnił, że przedsiębiorca zgłosił się, jako normalny kontrahent.
"Z tego, co wiem, kontakt dostał od mojego brata. Do mnie też osobiście różni ludzie dzwonią, wszystkich przekierowujemy na jedną, transparentną ścieżkę, gdzie sprawdzamy certyfikaty" – podkreślił minister.
Co myślicie o całej sprawie?
***Zobacz więcej materiałów wideo:
