Katarzyna Dowbor wraz z ekipą programu „Nasz nowy dom” w ciągu minionych ośmiu lat odmieniła życie prawie 300 rodzin. Dla wielu Polaków, żyjących na granicy ubóstwa, w strasznych, często zagrażających zdrowiu i życiu warunkach mieszkaniowych, z przeciekającym dachem i brakiem ogrzewania, „Nasz nowy dom” stał się szansą na godne życie.
Dowbor prywatnie również jest pasjonatką urządzania wnętrz, chociaż swojego miejsca na ziemi szukała dość długo. Zanim znalazła, zdążyła wyremontować i urządzić aż sześć domów. Chociaż, dzięki doświadczeniu, zdobytemu zarówno prywatnie jak i w programie, stała się ekspertką od remontów, sama przyznaje, że niektóre sytuacje potrafią ją zaskoczyć.
Jak wyznała w rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim”, ciągle trudno jej uwierzyć, że są ludzie w Polsce, którzy w XXI wieku żyją bez dostępu do ciepłej wody czy kanalizacji:
Nie zdawałam sobie sprawy, w jakich warunkach mogą żyć ludzie. Teraz już za głowę się nie łapię. Dziś myślę tylko co zrobić, by było lepiej. (...) Nie ma co się rozczulać, trzeba wziąć się do roboty, pogadać z tymi rodzinami
Katarzyna Dowbor wezwała służby
Ostatnio zaś zszokowało ją odkrycie, jak w Polsce mogą być traktowane zwierzęta. Dziennikarka uwielbia zwierzęta. Dom dzieli z przygarniętymi psami i kotami, w jej ogrodzie bezpieczną przystać znajdują także konie. To, co zastała na podwórku jednego z wyremontowanych przez ekipę telewizyjną domów podczas niezapowiedzianej wizyty, sprawiło, że puściły jej nerwy. Jak wyznała w wywiadzie dla portalu NaTemat:
Raz zdarzyło mi się przyjechać do bohaterów jednego z wcześniejszych odcinków, bo byłam z ekipą w okolicy. Jeśli chodzi o dom, nie można było powiedzieć złego słowa, natomiast nie podobało mi się traktowanie psa. To był duży i łagodny pies trzymany na łańcuchu i nigdy niewyprowadzany. Przed remontem umawialiśmy się, że będzie miał lepsze warunki, kupiliśmy mu budę.
Właściciele psa pozostali jednak odporni na subtelne sugestie ze strony ekipy i po jej odjeździe dalej traktowali psa w okrutny sposób. Kiedy Dowbor ponownie pojawiła się na podwórku wyremontowanego przez siebie domu, gospodyni nie kryła irytacji. Dziennikarka postanowiła nie wdawać się w jałowe dyskusje, tylko wyjęła telefon i zadzwoniła po odpowiednie służby. Jak wspomina:
Kiedy przyjechałam, pies był znowu uwiązany na łańcuchu, która nawet tej budy nie sięgała. Pani była oburzona, że zakłócam jej spokój, ale porozmawiałyśmy i zgłosiłam sprawę fundacji zajmującej się zwierzętami, aby monitorowała sytuację. Nie godzę się na takie rzeczy. Jeśli czujemy się odpowiedzialni za rodzinę, to za całą, a dla mnie zwierzęta są członkami rodziny.
Dobrze zrobiła?
Zobacz też:
Sandra Kubicka ujawnia prawdę o swojej orientacji. Niespodziewany coming out?
Oliwia z "Love Island" pozuje w bikini i nowej fryzurze
Setki kolejnych zgonów. Raport Ministerstwa Zdrowia
***








