Katarzyna Dowbor uchodzi za jedną z legend telewizji. W swoim zawodzie osiągnęła już właściwie wszystko, więc kiedy 8 lat temu zdecydowała się rozstać z TVP, w której przepracowała 30 lat, oczekiwała wyzwań na miarę swoich ambicji. Rzeczywiście, tak się stało.
Prowadzony przez nią program „Nasz nowy dom” od ośmiu lat pozostaje niekwestionowanym hitem ramówki, a inne stacje telewizyjne starają się go naśladować, produkując własne wersje budowlanej pomocy rodzinom żyjącym w trudnych warunkach mieszkaniowych.
Katarzyna Dowbor, która prywatnie także pasjonuje się remontami i własnoręcznie urządziła siedem swoich domów, przyznaje w wywiadach, że początki programu były naprawdę trudne. Jak ujawniła w rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim”, sama nie mogła uwierzyć, że są ludzie w Polsce, którzy w XXI wieku żyją bez dostępu do ciepłej wody czy kanalizacji:
Przez pierwsze trzy lata łapałam się za głowę. Nie zdawałam sobie sprawy, w jakich warunkach mogą żyć ludzie. Teraz już za głowę się nie łapię. Dziś myślę tylko co zrobić, by było lepiej. (...) Nie ma co się rozczulać, trzeba wziąć się do roboty, pogadać z tymi rodzinami
Trudne początki "Naszego nowego domu"
Dowbor wraz z ekipą budowlaną odwiedza rodziny, mieszkające w bardzo trudnych warunkach i przeprowadza remont ich domów, by spełniały podstawowe kryteria godnego życia. Dla wielu Polaków, żyjących na granicy ubóstwa, w strasznych, często zagrażających zdrowiu i życiu warunkach mieszkaniowych, z przeciekającym dachem i brakiem ogrzewania „Nasz nowy dom” stał się szansą na godne życie.
Na remont musi wystarczyć zaledwie 5 dni, wiec na starcie odpadają domy zbyt duże, z wadami konstrukcyjnymi czy o niepewnych fundamentach. Ze względu na reguły rządzące telewizją, jest mile widziane, by za rodzinami, zakwalifikowanymi do programu, stały historie, które chwycą widzów za serce. Jak wyjaśnia dziennikarka:
Rodzina, którą wybierzemy, musi też chcieć opowiedzieć nam swoją historię. Zdarzało się nam trafiać na rodziny, które chciały, aby wyremontować im dom, a zarazem zaznaczali, że nic o sobie nie będą mówić. Trudno nam się na to zgodzić. My tej historii potrzebujemy. Znamy kulisy, które nie zawsze możemy zdradzić. Staramy się, aby rodziny, którym pomagamy, nie poczuły się gorsze, żeby nie poczuły, że są w jakikolwiek sposób stygmatyzowane, poniżane, bo nie stać ich na remont domu, czy na coś, co niemal każdy z nas ma. Na przykład każdy z nas ma łazienkę. Okazuje się jednak, że są miejsca, środowiska, gdzie kogoś, kto nie ma łazienki, wyzywa się od "śmierdzieli" i "brudasów". To okropne i obrzydliwe.
W wywiadach z Katarzyną Dowbor regularnie powracają pytania o to, co dzieje się z meblami mieszkańców. Jak podkreśla dziennikarka, ekipa dokłada starań, by nic się nie zmarnowało:
Nie wyrzucamy wartościowych mebli. Oczywiście zmieniamy naszym bohaterom cały dom, ale jeżeli rodzina chce sobie coś zatrzymać, to nam mówi i my te meble zostawiamy, czy to w stodole, czy w komórce, albo oddajemy tym, którzy po te meble przyjeżdżają. Wyrzucamy te, które są spleśniałe i przesiąknięte grzybem.
Nowe odcinki programu "Nasz nowy dom" obejrzysz też
na PolsatGo już teraz!
Zobacz też:
Eurowizja 2022. Wiadomo, kiedy poznamy polskiego kandydata
Romanse Maryli Rodowicz. Lubiła żonatych mężczyzn
Opozycja domaga się komisji śledczej. Rzecznik rządu odpowiada
***








