Katarzyna Bovery (naprawdę nazywa się Krystyna Frost) pojawiła się na polskiej scenie muzycznej sześćdziesiąt lat temu. Była solistką amatorskiego zespołu i pracowała w domu kultury w Chorzowie, gdy dostała propozycję występu w koncercie barbórkowym mającym odbyć się w katowickim Spodku. Jej głosem - silnym, melodyjnym i dźwięcznym - zachwycił się Zygmunt Wichary, który w latach 60. ubiegłego wieku uchodził za jednego z najbardziej wpływowych muzyków i popularyzatorów jazzu w Polsce. Katarzyna zaczęła występować z jego zespołem...
"Pomógł mi rozwinąć skrzydła. Pomógł mi w karierze. To z jego orkiestrą w 1961 roku nagrałam dla radia swój pierwszy przebój - włoski utwór "Ave Maria No Morro" (sprawdź!), który wciąż jest moim znakiem rozpoznawczym" - opowiadała "Panoramie Śląskiej" w 1970 roku po swym ostatnim występie na festiwalu w Sopocie.
Katarzyna Bovery bardzo szybko zyskała sławę jako "polska Milva". Miała w repertuarze wiele włoskich, francuskich i hiszpańskich hitów, ale nie stroniła też od polskich piosenek. To ona jako pierwsza śpiewała słynny szlagier "Daj mi zachować wspomnienia" (posłuchaj!), który później wykonywali m.in. Hanna Rek i Krzysztof Krawczyk.
Konflikt z Villas zniszczył jej karierę
Po sukcesach na festiwalach w Sopocie (1962) i Opolu (1963) Katarzyna Bovery dołączyła do grona gwiazd, które państwowa agencja Pagart - zajmująca się m.in. organizowaniem polskim artystom występów zagranicznych - regularnie "wysyłała w świat". Piosenkarka należała do grupy tzw. Polish Star Revue i przez kilka lat występowała u boku innych sław w największych salach koncertowych Europy i klubach Ameryki.
Podczas jednego z tournée po Stanach Zjednoczonych, w którym w 1966 roku towarzyszyła Annie German i Ewie Demarczyk, spotkała mężczyznę, który sprawił, że najważniejsza w jej życiu stała się... miłość. Zakochała się w poznanym w Chicago Januszu do szaleństwa, więc kiedy poprosił ją o rękę, bez wahania powiedziała "tak". Musiała jednak jeszcze kilka lat wywiązywać się z umowy z Pagartem. Dopiero w 1970 roku, wkrótce po powrocie z trwającej ponad sześć miesięcy trasie po Związku Radzieckim i występie na festiwalu w Sopocie, zdecydowała się zakończyć karierę - wyszła za mąż i na zawsze opuściła Polskę.
Katarzyna Bovery dopiero niedawno wyznała, że jednym z powodów, które przyśpieszyły jej decyzję o rezygnacji ze śpiewania i wyjeździe do Toronto, był jej konflikt z... Violettą Villas.

Niewiele osób wie, że jeden z największych hitów Violetty - piosenka "Do ciebie mamo" (posłuchaj!) - powstał na zamówienie... Katarzyny Bovery. Villas, bez pytania koleżanki o zgodę, po prostu nagrała utwór jako swój, choć Katarzyna zapłaciła za niego kompozytorowi i autorowi tekstu!
"Bardzo chciałam zadedykować jakąś piosenkę pamięci mojej mamy. Zamówiłam kompozycję, zapłaciłam za nią własnymi pieniędzmi, ale nie zdążyłam jej nagrać ze względu na wyjazd w trasę za ocean. Jakież było moje rozgoryczenie, gdy po powrocie usłyszałam "Do ciebie mamo" w wykonaniu Violetty Villas. Zrobiłam w radiu awanturę, ale nikt się nie przejął... Właśnie wtedy podjęłam decyzję, by wyjechać z Polski na zawsze" - powiedziała w 2019 roku magazynowi "Chorzów Miasto Kultury".
Choć przygoda Katarzyny Bovery z estradą nie trwała długo, była bardzo intensywna i wyczerpująca.
"Jestem zmęczona, występy nie cieszą mnie już tak samo jak kiedyś" - skarżyła się piosenkarka na łamach "Panoramy Śląskiej", tłumacząc swą decyzję o zakończeniu kariery.
Jak dziś żyje Katarzyna Bovery?
Piosenkarka nigdy też nie kryła, że duży wpływ na to, że wycofała się z zawodu, miały... pieniądze. Będąc u szczytu popularności, zarabiała śmiesznie mało, bo agencje koncertowe zabierały polskim artystom występującym poza krajem lwią część zarobionych dewiz.
"Podczas pobytu w Stanach muzycy odkładali każdego dolara. Oszczędzali na kupno aparatury. Ja chciałam sobie kupić złoty mikrofon, ale w rezultacie starczyło mi tylko na filtr do reflektora i kilka płyt" - stwierdziła.
Katarzyna Bovery - wykonawczyni polskich wersji "Dzieci Pireusu" i "Milorda" - po wyjeździe z Polski nigdy już nie wróciła na estradę, choć miała to w planach.
"Zaniedbałam trochę Katarzynę Bovery w Polsce. Byłam bardziej znana w Związku Radzieckim, stawiałam na repertuar obcojęzyczny. Dlatego z późniejszych pomysłów na choćby jeden recital w Polsce nic już nie wyszło" - powiedziała.
Dziś Katarzyna Bovery ma już 83 lata, wciąż mieszka w Toronto i cieszy się jesienią życia u boku mężczyzny, dla którego pół wieku temu zdecydowała się zrezygnować z koncertowania i nagrywania płyt.
"Dorobiłam się endoprotezy i ostatnimi czasy zaczynam się rozglądać za laską, bo nie potrafiłam się zmobilizować do ćwiczeń rehabilitacyjnych. Poczucie humoru mnie nie opuszcza, a przez to, nawet jeśli coś mnie czasem boli, to i tak nikt mi nie wierzy" - żartowała niedawno w rozmowie z magazynem "Chorzów Miasto Kultury".
Zobacz również:



***








