Pod koniec grudnia Kasia Tusk napisała na swoim blogu, że jej córka jest chora. Celebrytka zdecydowała się na ten krok, ponieważ na co dzień dzieli się z obserwatorami swoim życiem i ukrywanie tej wiadomości "byłoby nieuczciwe".
Udawanie przed Wami, że jest idealnie, byłoby nieuczciwe, głupie i zupełnie nie w moim stylu - pisała.
Wówczas zdradziła, że w szpitalu spędzą jeszcze trochę czasu. Podziękowała również lekarzom za "najlepszą możliwą opiekę". Uspokoiła fanów, że najgorsze już za nimi i przyznała, że był to dla niej najszczęśliwszy sylwester w życiu, właśnie dlatego, że udało się zażegnać kryzys.
W najnowszym wpisie na swoim Instagramie Kasia zdecydowała się na niezwykle szczery wpis, w którym objaśniła kulisy ich pobytu w placówce. Okazało się, że stan dziewczynki był naprawdę poważny.
Stan dziewczynki był poważny!
Trafiłyśmy tutaj podobno w ostatniej chwili, chociaż jeszcze dzień wcześniej uspokajano mnie, że nic nie daje powodów do zmartwienia i po niedawnym zachorowaniu moich dzieci na koronawirusa mogę już odetchnąć spokojnie. Intuicja mamy to jednak najczulsze i najrzetelniejsze badanie diagnostyczne - zaczęła swój wpis.
Dalej poinformowała, że sytuacja zaczęła robić się coraz bardziej poważna i tak naprawdę godziny zdecydowały o stanie zdrowia dziecka. Małej trzeba było również zrobić szereg badań, które aż wstrząsnęły Tusk.
Kwestia kilkunastu, a może nawet kilku godzin nim doszłoby do sepsy, bo parametry stanu zapalnego były już bardzo niepokojące i pogarszały się dosłownie z chwili na chwilę. Z małego i słabnącego ciałka trzeba było pobrać płyn mózgowo-rdzeniowy aby wykluczyć zapalenie opon (w trybie pilnym więc o żadnym znieczuleniu nie było mowy) i zrobić całą serię mniej i bardziej inwazyjnych badań, na widok których chyba każdej mamie robi się słabo. Nikt nie ma wątpliwości, że organizm mojej malutkiej córeczki został osłabiony przez koronawirusa, którego przechodziła chwilę wcześniej i to dlatego infekcja bakteryjna, do ktorej pewnie w ogóle by nie doszło, gdyby nie covid, rozwinęła się w tak galopującym tempie nie dając przy tym prawie żadnych objawów. Niestety poważne infekcje wirusowe często torują drogę bakteriom - poinformowała w dalszej części wpisu.
Kasia Tusk podkreśliła również, jak ważne są szczepienia. Przyznała, że rozumie, że do niektórych przemawiają osobiste historie ludzi i dlatego postanowiła m.in. opowiedzieć o historii córeczki.
Obiecałam więc sobie, że jeśli tylko moja córeczka względnie lepiej się poczuje, to napiszę tu parę słów o tym, aby może chociaż jedną z Was zachęcić do zaszczepienia swojej pociechy i uniknięcia tym samym groźnych powikłań. Ja wiele bym dała, aby móc oszczędzić mojej córeczce bólu, długotrwałej antybiotykoterapii i pobytu w szpitalu. Jak każda mama - zakończyła.
W komentarzach od razu pojawiło się mnóstwo słów wsparcia, Internauci nie kryli, że historia blogerki ich wzruszyła i trzymają kciuki za szybki powrót do zdrowia pociechy.
Zobacz też:Córka Kasi Tusk trafiła do szpitala! Przykre wieści płyną z TrójmiastaKasia Tusk spędziła sylwestra w szpitalu. Bliscy zrobili jej niespodziankęElżbieta Jaworowicz miała trzech mężów. Kim jest jej obecny?








