Kasia Tusk z córką w szpitalu: "Trafiłyśmy tutaj podobno w ostatniej chwili"!

Oprac.: Rozalia Zając

Fot.: https://www.instagram.com/p/CYO4pJrKQh_/
Fot.: https://www.instagram.com/p/CYO4pJrKQh_/Wojciech Strozyk/REPORTEREast News
Udawanie przed Wami, że jest idealnie, byłoby nieuczciwe, głupie i zupełnie nie w moim stylu - pisała.

Stan dziewczynki był poważny!

Trafiłyśmy tutaj podobno w ostatniej chwili, chociaż jeszcze dzień wcześniej uspokajano mnie, że nic nie daje powodów do zmartwienia i po niedawnym zachorowaniu moich dzieci na koronawirusa mogę już odetchnąć spokojnie. Intuicja mamy to jednak najczulsze i najrzetelniejsze badanie diagnostyczne - zaczęła swój wpis.
Kwestia kilkunastu, a może nawet kilku godzin nim doszłoby do sepsy, bo parametry stanu zapalnego były już bardzo niepokojące i pogarszały się dosłownie z chwili na chwilę. Z małego i słabnącego ciałka trzeba było pobrać płyn mózgowo-rdzeniowy aby wykluczyć zapalenie opon (w trybie pilnym więc o żadnym znieczuleniu nie było mowy) i zrobić całą serię mniej i bardziej inwazyjnych badań, na widok których chyba każdej mamie robi się słabo. Nikt nie ma wątpliwości, że organizm mojej malutkiej córeczki został osłabiony przez koronawirusa, którego przechodziła chwilę wcześniej i to dlatego infekcja bakteryjna, do ktorej pewnie w ogóle by nie doszło, gdyby nie covid, rozwinęła się w tak galopującym tempie nie dając przy tym prawie żadnych objawów. Niestety poważne infekcje wirusowe często torują drogę bakteriom - poinformowała w dalszej części wpisu.
Obiecałam więc sobie, że jeśli tylko moja córeczka względnie lepiej się poczuje, to napiszę tu parę słów o tym, aby może chociaż jedną z Was zachęcić do zaszczepienia swojej pociechy i uniknięcia tym samym groźnych powikłań. Ja wiele bym dała, aby móc oszczędzić mojej córeczce bólu, długotrwałej antybiotykoterapii i pobytu w szpitalu. Jak każda mama - zakończyła.
Viki Gabor zdradziła, co dała rodzinie na świętapomponik.tv
pomponik.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?