Reklama
Reklama

Joanna Moro odnowiła z mężem przysięgę małżeńską. Wyjeżdżają z Polski na święta!


W ciągłej podróży - tak można śmiało powiedzieć o życiu Joanny Moro (31 l.) w ostatnich tygodniach.

Niedawno razem z mężem Mirosławem Szpilewskim wybrała się do Rzymu, by przy grobie Jana Pawła II wspólnie modlić się i dziękować za 7 lat udanego związku. Odnowili też przysięgę małżeńską.

Gdy wrócili do domu, okazało się, że aktorka musi tylko przepakować walizki i ruszać w nową podróż - czekało na nią zaproszenie do udziału w jury międzynarodowego festiwalu piosenek Anny German w Moskwie.

Reklama

Nie wahała się ani chwili.

Czytaj dalej na następnej stronie...

- Rosjanie kochają Joasię, widzą w niej swoją boginię Annę German - mówi "Na Żywo" znajoma aktorki.

Po moskiewskim festiwalu wróciła do kraju, by wziąć udział w kampanii promującej regularne badania ginekologiczne. A teraz znów walizki, znów w drogę. Tym razem pakują się wszyscy.

Całą rodziną wybierają się na święta Bożego Narodzenia do Wilna, gdzie mieszka mama Joanny.

Choć przez te kilka dni muszą być wszyscy razem. A po Nowym Roku walizki spakuje sama Joanna i znów poleci do Moskwy. Tym razem czeka ją miły obowiązek - udział w premierze jej najnowszego filmu "Rudy pies".

Czytaj dalej na następnej stronie...

- Asia po raz pierwszy zagrała w nim rodowitą Rosjankę - zdradza "Na Żywo" znajoma gwiazdy. Choć Moro świetnie zna rosyjski, dla potrzeb tej roli wzięła dodatkowe lekcje, by pozbyć się litewskiego akcentu.

- Gdy Joanna przyjęła propozycje z Rosji, związane z częstymi wyjazdami, chciała dzwonić do mamy w Wilnie i prosić ją, by w tym czasie zaopiekowała się jej synkami, Mikołajem (6) i Jeremim (3). Ale mąż Mirek zadeklarował, że weźmie zaległy urlop i sam zajmie się dzieciakami - mówi znajoma.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Joanna może na mężu polegać. Gdy kręciła serial o Annie German i wędrowała po kilku krajach, Jeremi miał zaledwie kilka miesięcy. Mirosław świetnie zastępował chłopcom matkę.

- On jest niezwykle zaangażowanym ojcem i bardzo odpowiedzialnym, poukładanym człowiekiem. Czasami sama czuję się przy nim jak dziecko. Nie mam cierpliwości, by przez godzinę bawić się z chłopakami kolejką elektryczną, a on ma. Za to dbam, by dzieci były nakarmione, ubrane, wykąpane. Świetnie się uzupełniamy - mówi Moro.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Choć wie, że w nowym roku też będzie często poza domem, marzy o powiększeniu rodziny. Mając takiego opiekuńczego męża, śmiało może te marzenia zrealizować.

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Moro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy