Jerzy Turek był jednym z najpopularniejszych polskich aktorów drugiego planu. Przez pół wieku cieszył się ogromną sympatią widzów.
Wiadomość o jego nagłej śmierci pogrążyła w żałobie tysiące jego fanów i całą ekipę "Złotopolskich" - serialu, któremu wierny był przez kilka ostatnich lat życia.
Miał na swoim koncie ponad sto ról w filmach i serialach, ale trudno znaleźć wśród nich role główne...
Często powtarzał w wywiadach, że nie narzeka na swój aktorski los i że nie stać go na odrzucanie propozycji, więc - to jego słowa - bierze, co mu dają.
Były jednak role, których nie przyjąłby za żadne skarby świata...
"Odmawiam, gdy otrzymuję propozycję roli, w której mam jeździć konno" - wyznał kiedyś.
Tylko jednej osobie - Andrzejowi Konicowi - udało się posadzić Jerzego Turka w siodle. By jednak tego dokonać, reżyser "Czarnych chmur" posunął się do oszustwa.
Zobacz również:

"Czarne chmury" to był jedyny film, w którym musiałem dosiadać konia. Kiedy Konic zaproponował mi niewielką rolę żołnierza straży marszałkowskiej, uczciwie powiedziałem, że nie umiem jeździć na koniu i boję się tego zwierzęcia. Wysłuchał mnie, zgodził się, a potem, kiedy byliśmy już na planie, wsadził na konia" - twierdził aktor.
"Kląłem, ale cóż... musiałem zacisnąć zęby i galopować przez las" - wspominał.
Gdyby nie anegdota z planu "Czarnych chmur", którą lubił opowiadać, udzielając wywiadów, o jego roli w kultowym serialu nikt by już nie pamiętał.
Andrzej Konic nie umieścił bowiem nazwiska Jerzego Turka w napisach i z tego powodu przez długie lata "Czarne chmury" pomijane były w oficjalnych zestawieniach produkcji z udziałem aktora.
Oprócz ról wymagających jeżdżenia na koniu Jerzy Turek odrzucał też propozycje wymagające... śpiewania.
I znów - tylko raz udało się go namówić do zaśpiewania przed kamerą: wykonanie słynnego "Łubu-dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu" w kultowej scenie w filmie "Miś" Stanisława Barei uczyniło go... nieśmiertelnym.
Zobacz również:



***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:








