Englert wreszcie przerwał milczenie ws. afery wokół "Hamleta". "Żyjemy w czasach, gdy nikt nie gra czysto"
Na temat pożegnalnego spektaklu, w którym Jan Englert (81 l.) obsadził całą rodzinę, zdążyli wypowiedzieć się już niemal wszyscy. Sam aktor wolał milczeć, a kiedy w końcu zdecydował się zabrać głos, niewiele powiedział…
Szekspirowskiego "Hamleta" Jan Englert wybrał na spektakl, którym żegna się z Teatrem Narodowym, gdzie od 22 lat pełnił funkcję dyrektora artystycznego.
Jednak, gdy redaktorka "Notatnika Teatralnego", Małgorzata Maciejewska ujawniła, że rolę królowej Gertrudy Englert powierzył żonie, a Ofelii – córce, która nawet nie należy do ekipy Teatru Narodowego, pojawiły się niewygodne pytania.
Od tamtej pory na ten temat zdążyło się już wypowiedzieć wiele osób, w tym dyrektor placówki. Krzysztof Torończyk w oficjalnym oświadczeniu przywołał przykład poprzednika Englerta, Jerzego Grzegorzewskiego, który pożegnał się ze sceną narodową, wystawiając spektakl według swojego scenariusza, opartego w dużej mierze na tekście własnej córki.
Żona Englerta, Beata Ścibakówna dała do zrozumienia w rozmowie z ShowNews, że nie rozumie, o co ta cała afera. Znajomością "Hamleta" błysnął nawet Kuba Wojewódzki w swoim cotygodniowym felietonie.
W końcu w najnowszym wywiadzie sam Englert postanowił skomentować aferę wokół swojego pożegnalnego spektaklu. Trzeba przyznać, że nie okazał się zbyt wylewny w tej kwestii. Jak stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą":
"Ja niczego nie będę tłumaczył ani prostował. Niech widzowie się kłócą, co tak naprawdę zobaczyli i jak to zrozumieli. Żyjemy w czasach, gdy nikt nie gra czysto. I wszyscy mają alibi na swoje grzechy. Nepotyzm jest wtedy, gdy się obsadza kogoś powyżej jego kwalifikacji. W tym przypadku tak nie było. Mnie zaś atakują ludzie, którzy korzystają na tym, że odchodzę. Nie będę się tłumaczył".
Jan Englert od pewnego czasu sprawiał wrażenie, jakby swoją aktorską karierę uważał za zakończoną. Narzekał też na zdrowie. Jak wyznał w wydanej 4 lata temu autobiograficznej książce "Bez oklasków", wykryto u niego nieoperacyjnego tętniaka aorty szyjnej:
"Poinformowano mnie, że w moim wieku już się go nie rusza".
Aktor i tak znalazł się w szpitalu, chociaż z innego powodu. Musiał przejść pilną operację strun głosowych. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i mógł wrócić na scenę. W najnowszym wywiadzie daje do zrozumienia, że jednak nie zamierza z niej szybko zejść:
"To pewnie słuszne, że nie będę dyrektorem. Szkoda, że to się odbyło w ten sposób. Ja się nie obrażam, chcę współpracować z nowym dyrektorem Janem Klatą. Mnie obchodzi jedno: żeby uniknąć trzęsienia ziemi, przerwania ciągłości w zespole. Program może się w Narodowym zmienić, ale zespół powinien trwać. Był budowany przez wiele lat. To najmocniejszy zespół aktorski w Polsce".
Być może to właśnie frekwencyjny sukces pożegnalnego spektakl Englerta dodał mu skrzydeł. Jak się bowiem okazało, medialna afera wokół "Hamleta" w znacznie większym stopniu pomogła niż zaszkodziła. Jak wyznał w "Rzeczpospolitej" sam Englert:
"Przychodzą na spektakl ludzie, którzy ostatni raz byli w teatrze na »Królewnie Śnieżce«".
Zobacz też:
Jan Englert wyznał gorzką prawdę byciu rodzicem. "Moje dzieci nie miały ojca"
Englert i Ścibakówna wprost o skutkach afery ws. spektaklu. Aż trudno uwierzyć, jak na tym wyszli
Helena Englert przerwała milczenie! Padły słowa, których nikt się nie spodziewał