Reklama
Reklama

Jacek Kopczyński: Patrycja ma świetne teksty

Jacek Kopczyński (44 l.) docenia twórczość swojej ukochanej, Patrycji Markowskiej (36 l.).

Świetnie Pan śpiewa i tańczy! Mowa tu o spektaklu "Przekręt (nie) doskonały" w warszawskim Teatrze Capitol. Sądzę, że publiczność w takiej odsłonie Pana jeszcze nie widziała?

- Dziękuję. Polecam też "Goło i wesoło". Fakt, na razie nie jestem wykorzystywany w tym zakresie w serialach. Może producenci nie wiedzą, że śpiewam i tańczę? Muzyka i taniec są ze mną od zawsze.

Od zawsze, czyli od kiedy?

- Od czwartej klasy szkoły podstawowej. Pamiętam swoją pierwszą rolę - aktora, dyrygenta w cyrku. Tańczyłem, śpiewałem, byłem też wodzirejem.

Reklama

Wtedy pojawiła się myśl o aktorstwie?

- Tak. Od tamtej pory byłem "artystycznie wykorzystywany" zarówno w podstawówce, jak i liceum. Moja mama, obserwując to wszystko, powiedziała (byłem w drugiej klasie liceum), że egzaminy do szkoły filmowej nie są łatwe i muszę się przygotować, bo sam uśmiech nie wystarczy. Dołączyłem więc do Zespołu Tańca Ludowego Harnam w Łodzi. Zaczynałem od podstaw - taniec przy drążku, elementy baletu. Po pół roku awansowałem do krakowiaka, oberka, mazura. Niedługo też udało mi się zadebiutować na scenie łódzkiego Teatru Wielkiego z okazji jubileuszu zespołu. Uczęszczałem też na zajęcia teatralne do Młodzieżowego Domu Kultury. Wokalnie przygotowywał mnie pan Janczarski, a z Krystyną Korcz pracowałem nad wierszem i prozą.

I dostał się Pan na Wydział Aktorski PWSFTviT w Łodzi?

- To wszystko zaprocentowało. W szkole miałem zajęcia m.in. z Janiną Niesobską, primabaleriną Teatru Wielkiego w Łodzi, która, nieskromnie powiem, zauważała, że mam pewne podstawy tańca. Po drugim roku studiów dyrektor Teatru Powszechnego w Łodzi zaproponował mi rolę Gilberta w musicalu "Ania z Zielonego Wzgórza". Potem tańczyłem i śpiewałem w "Carmanioli" w reż. (ś.p.) Marka Sikory, śpiewałem piosenki Brassensa u Jacka Chmielnika.

Muzyka w życiu aktora to chleb powszedni, ale ciekawa jestem, jakiej muzyki Pan słucha prywatnie?

- Rocka.

Obligatoryjnie. Inna muzyka nie wchodzi w grę?

- Ależ skąd! Wyrastałem na polskim rocku. Słuchałem, dojrzewając: Perfectu, Republiki, Kombi, Lady Punk czy TSA. Lubię polski rock. Być może dlatego, że jako aktor jestem czuły na słowo, pracuję z nim na co dzień. Najbardziej fascynują mnie polskie piosenki. Wiadomo, że od pewnego czasu jestem związany emocjonalnie z Perfectem, ale to właśnie ma jeszcze większy wpływ na wnikliwsze słuchanie muzyki. Teksty Perfectu są po prostu doskonałe. Patrycja ma też świetne teksty. Niektóre z nich są bardzo osobiste. Lubię ich słuchać, analizując.

Kto w Państwa domu najczęściej śpiewa?

- Filip. Dla nas dom jest azylem - odpoczywamy. Ja nie wygłaszam monologów, a Patrycja nie śpiewa. Natomiast Filip czerpie pełnymi garściami - śpiewa, gra scenki.

Ma 7 lat?

- W styczniu skończy osiem. Chodzi do drugiej klasy - poszedł do szkoły jako 6-latek. Świetnie sobie radzi. Ma znakomity słuch muzyczny, świetnie się porusza - to pewnie po babci Krysi (mamie Patrycji), która była profesjonalną tancerką po szkole baletowej, tańczyła m.in. w Reprezentacyjnym Zespole Artystycznym Wojska Polskiego. Filip znakomicie czyta, interpretuje teksty. W pierwszej klasie zajął pierwsze miejsce w konkursie recytatorskim, udziela się w szkolnych teatrzykach. Zresztą mój starszy syn z pierwszego małżeństwa - Maks - też ma artystyczną duszę.

To zapewne bardzo cieszy tatę - aktora?

- Bardzo, ale wiem, ile wysiłku, uporu i cierpliwości trzeba mieć, żeby uprawiać ten zawód. Rzadko przychodzi coś natychmiast. Cały czas narażeni też jesteśmy na krytykę, czasem niełatwą do przełknięcia. Ale nie narzekam. Chcę jak najwięcej grać. A synom powtarzam, że w życiu najważniejsza jest pasja.

A jaka jest Pana pasja?

- Największą jest mój zawód. Ale lubię też piłkę nożną - gram od 13 lat w kraju i za granicą w Reprezentacji Artystów Polskich. Uwielbiam żeglować, podróżować i samochody - pewnie dlatego, że mój tato (nieżyjący od 30 lat) był mechanikiem.

O czym Pan marzy prywatnie?

- O domku pod Warszawą - koniecznie z wielką kuchnią (letnią i zimową) - i o koniach, które mnie fascynują.

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Jacek Kopczyński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy