Reklama
Reklama

Irena Jarocka była kochana przez całą Polskę. Jej śmierć nieomal złamała serce mężowi

Irena Jarocka była piosenkarką, która cieszyła się ogromną sympatią milionów Polek i Polaków. Ostatnie miesiące życia spędziła w Warszawie. Wiedziała, że jest śmiertelnie chora i nie chciała umrzeć na obczyźnie, choć od lat miała amerykańskie obywatelstwo oraz dom w Stanach.

Choć od śmierci Ireny Jarockiej minęło już 12 lat, mąż piosenkarki – Michał Sobolewski – wciąż nie pogodził się z jej odejściem. „Irena jest ze mną” - powiedział niedawno „Super Nowościom” i dodał, że zrobi wszystko, aby jego ukochana żyła w pamięci ludzi, którzy ją kochali.

Michał Sobolewski nie kryje również, że nie potrafi... uporządkować rzeczy zmarłej żony. Jej pokój w ich amerykańskim domu wygląda dokładnie tak, jak w dniu, w którym Irena go opuściła, by polecieć do Polski: „Dopiero siedem lat po jej odejściu byłem w stanie znów zamieszkać w naszym domu. Wcześniej mieszkałem w hotelu, a dom odwiedzałem tylko w weekendy. Obecnie wszystko tu kojarzy mi się z Ireną, przywołuje szczęśliwe chwile wspólnie spędzonych lat” - wyznał „Ludziom Biznesu”.

Reklama

Irena Jarocka: Mąż przechowuje jej prochy w relikwiarzu przy swoim łóżku!

Nie jest tajemnicą, że Michał Sobolewski zaangażował się w produkcję filmu i serialu o Irenie Jarockiej. Zgodził się nawet udostępnić filmowcom oryginalne kostiumy żony i jej biżuterię. Wpuścił też ekipę do domu w Teksasie i mieszkania na warszawskim Tarchominie, w którym piosenkarka spędziła ostatnie miesiące życia.

Okazało się, że apartament Ireny w bloku na Tarchominie jest... nietknięty! Wszystko jest tu tak, jak za jej życia: „Tak... To mieszkanie pozostało praktycznie bez zmian od śmierci Ireny, jakby ona wyjechała na kolejną trasę koncertową” - mówi wdowiec po Jarockiej. Pod blokiem nadal stoi nawet samochód gwiazdy!

Dopiero niedawno Michał Sobolewski zdradził, że w katakumbach na Starych Powązkach znajduje się tylko część prochów Ireny. Resztę – przesypaną do niewielkiego relikwiarza – mąż piosenkarki trzyma na szafce nocnej przy swoim łóżku.

„Irena chciała, by nasze prochy były w jednej urnie. Nie uzyskałem na to zgody od administracji Cmentarza Powązkowskiego. Zaprzyjaźniony ksiądz, który odprawiał mszę pożegnalną, doradził mi, by część prochów Ireny po spopieleniu zachować w prywatnym relikwiarzu, a po mojej śmierci dosypać do tego relikwiarza moje, aby Ireny życzenie zostało spełnione” - wyznał „Super Nowościom”.

„W konsekwencji w naszej rodzinnej katakumbie będą co najmniej trzy urny: Ireny, moja i wspólna – relikwiarz, który mam w domu” - dodał.

Irena Jarocka i Michał Sobolewski byli razem ponad ćwierć wieku. Aż do końca...

Irena Jarocka i Michał Sobolewski poznali się w 1967 roku w Leningradzie. On był tam na stypendium z Politechniki Gdańskiej, na której studiował informatykę, ona przyjechała na koncerty z zespołem Polanie" „Poproszono mnie, żeby pokazać im Ermitaż. Zauroczyliśmy się sobą od pierwszego wejrzenia. Gdy po latach spotkaliśmy się przypadkowo w Warszawie, zauroczenie nadal trwało” - wspomina Sobolewski.

Kiedy w 1989 roku Michał dostał stypendium na uniwersytecie w Zachodniej Wirginii, mieli już córkę, ale wciąż żyli w wolnym związku. Przed wylotem do Stanów ukochany poprosił piosenkarkę o rękę, a ona bez wahania powiedziała "tak". Kilka miesięcy po ślubie Irena razem z ich siedmioletnią wtedy córką dołączyła do męża.

Dwa lata przed śmiercią wykonawczyni hitów "Kawiarenki" i "Gondolierzy znad Wisły" postanowiła wrócić do łask polskiej publiczności. Do ojczyzny przylatywała bardzo często i zawsze przyjmowana była owacyjnie. Pewnego sierpniowego dnia 2011 roku, a była wtedy akurat w Ciechocinku, gdzie odpoczywała po kuracji gardła, Irena Jarocka zadzwoniła do męża do Ameryki, by powiedzieć mu, że... zgubiła się i nie wie, gdzie jest. Dwa dni później Michał Sobolewski przyleciał do Polski.

"Umówiłem neurologa, bo miałem podejrzenie, że to może być coś z pamięcią. Jednak specjalista to wykluczył i poradził rezonans magnetyczny mózgu" - opowiadał później "Gazecie Wyborczej".

Okazało się, że piosenkarka ma najgorszy z możliwych rodzajów glejaka i - jeśli nie podda się operacji - może w każdej chwili umrzeć. Zgodziła się na operację tylko po to, by mieć więcej czasu na pożegnanie ze wszystkimi, których kochała. Po zabiegu, który odbył się w dniu jej 65. urodzin, przestała mówić. Pięć miesięcy później nie żyła. Odeszła 21 stycznia 2012 roku.

Irena Jarocka: Skoro jest nieobecna fizycznie, musi być aniołem

Michał Sobolewski do dziś nie potrafi mówić o Irenie w czasie przeszłym. "Ona jest" - twierdzi i dodaje, że ma wrażenie, iż ukochana cały czas obecna jest, choć nie fizycznie, w jego życiu.

„Gdy żyła, mówiłem, że nie była dla mnie szalikiem, którym można się owinąć, lecz ciepłem, które ogrzewa. To ciepło nadal mi towarzyszy. Skoro teraz jest nieobecna fizycznie, musi być aniołem” - powiedział „Super Nowościom”.

Zobacz też:

Romans Ireny Jarockiej omal nie skończył się tragedią! Zaatakował ją ukochany

Skandaliczna decyzja TVP! Wykorzystali hologram nieżyjącej Jarockiej. Mąż skomentował

Irena Jarocka gwiazdą filmu i serialu. Kto ją zagra?

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Irena Jarocka | Michał Sobolewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy