Nigdy nie ukrywał, że ciągnie go do kieliszka. Ale odkąd został ojcem i wygrał z rakiem, wydawało się, że wyszedł na prostą. Pracował w stołecznej firmie wykonującej remonty i konserwację wentylatorów. Od czasu do czasu grywał w filmach i kabaretach.
Miał gdzie mieszkać i za co żyć. Ale niestety, słabość do alkoholu wróciła. Pił coraz więcej, zawalał terminy, aż w końcu szef nie wytrzymał i go zwolnił.
- Pracuję z nim od trzynastu lat, nikt nie zna go tak jak ja. Dałem mu wiele szans, żadnej nie wykorzystał. Choć zafundowałem mu esperal, Henryk po miesiącu znów poszedł w tango. Dawałem mu żółte kartki jako ostrzeżenia, ale na początku marca dostał kartkę czerwoną - mówi Roman Szczeblewski, były już szef Gołębiewskiego. - Musiałem go zwolnić, bo nie mogę pozwolić sobie na pracownika na kacu, gdyż godzi to w dobre imię firmy i stwarza realne zagrożenie. Powiedziałem mu jednak, że przez wzgląd na naszą przyjaźń nie zamykam przed nim drzwi na zawsze. Gdy będzie trzeźwy, chętnie zatrudnię go ponownie.
Dziennikarze "Twojego Imperium" zatelefonowali do Henryka Gołębiewskiego, by zapytać w jakiej jest formie i jak sobie radzi na bezrobociu. Wygląda na to, że... aktor i jego żona lekceważą fakty.
- Mąż nie stracił pracy. Po prostu firma nie ma zleceń na klimatyzacje, dopiero latem będzie praca - powiedziała tygodnikowi Marzenna Matusik. Pytana o alkoholizm męża, odrzekła: - Cała polska wie, że Henryk pił, więc co jeszcze ja mam powiedzieć?
Sam aktor zapewnia, że jest na... urlopie bezpłatnym, a pieniędzy mu nie brak. Zamiast na odwyk, wybiera się do onkologa, bowiem podejrzewa wznowę raka.
- To jego prawda, a ja wiem swoje i mam dokumenty - mówi były szef. - Zastanawiam się, jak Henryk będzie się leczyć, jeżeli nie zarejestrował się jako bezrobotny...
Zobacz również:
