Wokalistka wyjechała z Polski kilka lat temu. Z jej felietonów dowiedzieć się możemy, że była m.in. wolontariuszką, sprzątała toalety w szwedzkich hotelach, zbierała siano, malowała ule dla pszczół, remontowała okna czy gotowała posiłki w pensjonacie.
Cały czas jednak bacznie obserwowała to, co dzieje się w kraju. Tak jest do dzisiaj.
Jak pisze w swoim nowym felietonie na sophisti.pl, ostatnio spore wrażenie zrobiło na niej niedouczenie Anki Wendzikowskiej, która upokorzona została przez amerykańską gwiazdę Sigourney Weaver za nieznajomość Jerzego Grotowskiego.
Choć sama zainteresowana nie widzi problemu, twierdząc, że media zrobiły z igły widły i niepotrzebnie rozdmuchały całą sprawę, innego zdania jest Najdenowicz.
Wokalistka uważa, że Wendzikowska, która mieni się "aktorką" i absolwentką Szkoły Machulskich, powinna kojarzyć chociaż nazwisko reżysera.
"Dlaczego mnie to zniesmaczyło? Otóż mili Państwo, kompletnie nie znam się na teatrze, nie lubię oglądać przedstawień (...) i w dupie teatr mam. Jednak kopnięta w rzyć o trzeciej nad ranem odpowiem na pytanie kim był Jerzy Grotowski bez zaglądania do Wikipedii" - pisze w swoim felietonie na sophisti.pl.
"Nie każdy ma obowiązek posiadać jakąkolwiek wiedzę o Grotowskim, jednak mamy do czynienia z AKTORKĄ, dziennikarką i generalnie osobą zajmującą się kulturą.
A na wywiady z osobami typu Sigourney Weaver proponuję wysyłać osoby formatu Tomasza Raczka, aby wielka gwiazda Hollywoodu nie musiała się zginać w pół i łapać za głowę".
Co ciekawe, wpadkę "Wendzonki" postanowiło wykorzystać Muzeum Historii Katowic i zaprosić na swoją wystawę "Inny Teatr. Jerzy Grotowski".
Myślicie, że Anka się skusi czy wybierze raczej siłownię?
