Ewa Farna prężnie działa w swoich mediach społecznościowych. Mimo że artystka strzeże prywatności w swoim życiu codziennym i nie pokazuje w sieci zdjęć synka, to chętnie wypowiada się na tematy ważne w przestrzeni publicznej.Ostatnio artystka postanowiła porozmawiać nieco o feminizmie i ruchu "body positive". Zamieściła na Instagramie zdjęcie topless i powiedziała, co sądzi na temat równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Zwróciła uwagę na to, że feminizm nie może przybierać formy skrajnie ekstremistycznej.
A właśnie: z radykałem się nie zgadzam, z ogólną definicją ruchu tak. Wiecie, bo ja lubię facetów. Nie chciałabym świata bez nich, wiem, jak są ważni. Tak samo, jak dziewczyny... Potrafią być przecudowni, sama mam wspaniałego męża, który jest też mocno zaangażowany w wychowanie naszego dziecka. Nigdy nie czułam się gorsza od facetów... Może tego nie widziałam, może nie jestem tak bystra, ale nie czułam, żeby mnie ograniczało to, że jestem dziewczyną, mimo to jestem w dobrym miejscu i zapracowałam sobie na to, żeby się w nim znaleźć. Ale wiem, że nie ma takie szczęście. Nie każdy wyrastał w tym, że równe traktowanie dziewczyn i facetów to normalne - napisała na swoim Instagramie.
W najnowszym wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" postanowiła powiedzieć też nieco więcej o tym, jak postrzega "bodypositive". Farna zdradziła, że nie jest za promowaniem niezdrowego stylu życia i otyłości. Teraz docenia również swoje ciało, które dużo musiało przetrwać po ciąży.
Ciąża nauczyła mnie ogromnego szacunku do ciała. Dziękowałam za to, jakie jest, że jest zdrowe, i przepraszałam, że kiedykolwiek mogło mi wpaść do głowy, żeby w nie zwątpić, bo inni mówili, że nie jest idealne - zdradziła.
Niestety nie zawsze potrafiła tak spojrzeć na siebie spojrzeć. W wywiadzie z magazynem powiedziała również, że przez wiele lat doświadczyła wielkiego bólu od internautów, którzy na temat jej figury wymyślali bestialskie określenia.Ewa w rozmowie powiedziała, że ataki zaczęły się w najbardziej wrażliwym momencie jej życia. Wówczas była tylko nastolatką, która musiała zmierzyć się z ogromną falą hejtu. Teraz to już koniec!
W najbardziej wrażliwym momencie życia czytałam, że wyglądam jak dwa tiry, jestem pontonem z ośmioma brodami... Wielokrotnie zastanawiałam się, czy ci, którzy wymyślają te straszne, krzywdzące nagłówki, zdają sobie sprawę, że po drugiej stronie jest żywy, myślący i czujący człowiek. Byłam nastolatką, moje ciało maksymalnie się zmieniało, przeistaczało z dziewczynki w kobietę, rosły mi piersi, tyłek, musiałam od nowa budować relację ze sobą i swoim wyglądem - powiedziała.
Na szczęście teraz Ewa jest szczęśliwą mamą i mężatką i doskonale zna swoją wartość. W oficjalnych sesjach zdjęciowych stawia na naturalność. Podkreśliła, że nie ma nic przeciwko wyretuszowaniu niedoskonałości, ale nie zgadza się na poprawianie rysów twarzy, czy zwężanie talii.
Zobacz również:









