Prezenter uważa, że jego start nie różnił się niczym od startu każdego innego, młodego człowieka...
"Zaczynałem pracę, będąc dwudziestoletnim studentem dziennikarstwa. Najpierw były normalne praktyki dostępne dla każdego studenta, początkowo w radiowej Trójce. Nie spodziewałem się wtedy, że będę pracował w telewizji. Nieraz po prostu trafia się w jakieś miejsce i pojawiają się możliwości, z których trzeba skorzystać, bo więcej się nie powtórzą" - mówi w wywiadzie dla magazynu "Show".
Prezenter zaprzecza, jakoby mama załatwiła mu pracę w telewizji:
"Dostałem pracę w TVN24, dopiero potem w Dwójce. Nikt nikogo nie trzyma w pracy na darmo, bo nikogo na to nie stać. Nie ma znaczenia. Czy nazywasz się Dowbor czy Kowalski" - podkreśla.
Maciej zapytany wprost, dlaczego chcąc odciąć się od matki nie zmienił nazwiska, wyjaśnił:
"To nie jest nazwisko matki, to jest nazwisko, z którym się urodziłem - mojego ojca. Zaczynając pracę w mediach, mogłem zdecydować się na zmianę nazwiska. Przyjąć panieńskie mamy lub zupełnie fikcyjne. Ale nie popadajmy w przesadę".
Czy rzeczywiście nie ma znaczenia, czy młodziutki student dziennikarstwa nazywa się Dowbor czy Kowalski?
Nie popadajmy w przesadę. A swoją drogą, ciekawe czy małą Marysię, córkę pani Kasi, również zobaczymy za kilka lat w telewizji...
Zobacz również: Ojciec Koroniewskiej skarży się na Dowbora








