Reklama
Reklama

Dorota Szelągowska szczerze o trzecim mężu! Mało kto się tego spodziewał!

Trzykrotnie stawała na ślubnym kobiercu, ale nie jest z tego dumna. Żałuje, że nie zaczekała na mężczyznę, którego przeznaczył jej Pan Bóg. Dorota Szelągowska (39 l.) w dobitnych słowach podsumowała wcześniejsze małżeństwa, w tym związek z Adamem Sztabą (45 l.). Czego żałuje najbardziej? Czy trzeci mąż okaże się tym ostatnim? Dziennikarka jeszcze nigdy nie była tak szczera!

"Wiara jest dla mnie istotna, dlatego bardzo brakuje mi tego, że nie mogę w pełni uczestniczyć w mszy świętej"  - wyznała "Dobremu Tygodniowi" Dorota Szelągowska, ubolewając, że nie jest w związku sakramentalnym.

Po latach uczuciowych perturbacji ułożyła sobie życie u boku Michała.

W 2018 roku na świat przyszła ich córka, Wanda. Para zalegalizowała związek w Urzędzie Stanu Cywilnego, a uroczystość odbyła się w wąskim gronie, nie było tam nawet mamy dziennikarki.

Dorota marzyła, by przysiąc ukochanemu przed Bogiem, ale nie mogli wziąć ślubu kościelnego - ona jeden ma już na swoim koncie. 

W 2013 roku, po 11 latach razem, powiedziała sakramentalne "Tak" Adamowi Sztabie. Dziś żałuje tego kroku i nazywa go desperacką próbą ocalenia związku.

"Jest coś takiego, że nie podejmujesz tych decyzji wcześniej, a potem próbujesz tym coś ratować" - przyznała niedawno.

Nie ukrywa, że nie tak wyobrażała sobie swoje dorosłe życie.

"Wszystkie marzymy, by wyjść za mąż za tego jedynego i z nim się zestarzeć, ale nie zawsze się udaje" - tłumaczy ze smutkiem. Rozpad małżeństwa traktuje jako porażkę: "Bycie rozwódką stygmatyzuje. Kojarzy się z kobietą po przejściach, której się nie udało" - mówi.

Źródła uczuciowych niepowodzeń dopatruje się w dzieciństwie. 

Reklama

Kiedy była mała, jej mama, Katarzyna Grochola, przechodziła trudny czas. Pisarka walczyła z chorobą nowotworową, rozpadło jej się małżeństwo. 

Potem związała się z mężczyzną, który okazał się bardzo złym człowiekiem - alkoholikiem i, jak się później okazało, również pedofilem. Po latach rodzicielka przyznała, że zgotowała dziecku piekło.

Ze względu na jedynaczkę postanowiła opuścić toksycznego partnera. Często się przeprowadzały, co burzyło w dziewczynce poczucie bezpieczeństwa.

Na szczęście Dorotka zawsze mogła liczyć na wsparcie ukochanej babci Lidki. To ona przekazała jej przywiązanie do wartości katolickich.

"Zaszczepiła we mnie wszystko, z czego dziś korzystam. Była takim ogrodnikiem, który posiał we mnie odpowiednie nasionka, dające dziś plon"  - mówi z wdzięcznością. 

Potrzebowała jednak czasu, by docenić dobre rady seniorki i odnaleźć wewnętrzny spokój.

Gdy dorastała nie szczędziła mamie wyrzutów, atmosfera między nimi bywała napięta. Obie mają wybuchowe charaktery, więc często kłóciły się, a nawet rzucały w siebie przedmiotami. Nie udało jej się też uniknąć błędów rodzicielki.

Pierwszy raz za mąż wyszła bardzo młodo, ta miłość nie przetrwała próby czasu. Dorota została sama z dzieckiem. Tatę chłopcu starał się zastąpić Adam Sztaba. Choć przez lata jej relacja ze znanym kompozytorem uchodziła za wzorową, to dotykały ich kolejne kryzysy. 

Decyzja, aby przed ołtarzem przysiąc sobie wierność i miłość, była próbą ocalenia rodziny. Niestety, zaledwie trzy miesiące po ślubie Dorota wyprowadziła się z domu. 

Potem wyszło na jaw, że Adam pocieszenia szukał w ramionach swojej menedżerki.

Choć dziennikarce trudno się pogodzić z faktem, że zawiodła jako katoliczka, dziękuje Bogu za to, że pomimo jej złych wyborów, zawsze trwał przy niej. I postawił na jej drodze mężczyznę, z którym odbudowała swój świat.

W wywiadach podkreśla, że jej małżeństwo oparte jest na partnerstwie. Po latach dobrze układa jej się także z Katarzyną. Wspólne trudne doświadczenia sprawiły, że łącząca je więź dodatkowo się umocniła.

"Odkąd obie ułożyłyśmy sobie życia, moja mama wyszła za mąż, ja wzięłam ślub, nasze relacje zmieniły się na korzyść. Nie ma między nami niezdrowych zależności"  - wyjaśnia Dorota.

Zapewnia, że wreszcie czuje się szczęśliwa. Jedyne, czego jej brakuje, to możliwości pełnego uczestnictwa w Eucharystii. Nie próbuje jednak iść pod prąd.

"Jeżeli ktoś jest katolikiem, to oznacza, że zapisał się do klubu, w którym są pewne zasady, nie należy ich naginać. Możemy się z nimi nie zgadzać, kłócić, ale gdy chcemy przynależeć do wspólnoty Kościoła, to musimy się przystosować. Wiara była i zawsze będzie dla mnie istotna, ale nie ukrywam, że w obecnej mojej sytuacji to dla mnie trudny temat" - przyznaje.    

Zaskoczeni?



***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Szelągowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy