„Od przedszkola do Opola”, program emitowany w TVP w latach 1995-2007, okazał się przepustką do kariery dla wielu późniejszych gwiazd, między innymi Sylwii Grzeszczak, Natali Szroeder i Darii Zawiałow. W show pojawił się nawet Izu Ugonogh, który marzył o karierze muzycznej, zanim odnalazł swoje przeznaczenie w boksie.
Aleksandra Degórska, dziennikarka muzyczna i autorka kolaży, kariery scenicznej wprawdzie nie zrobiła, jednak do tej pory miło wspomina program, w którym zresztą wystąpiła dwukrotnie.
Miała wtedy 8 lat. Po raz pierwszy pojawiła się w odcinku poświęconym twórczości Władysława Szpilmana, a drugi raz - w wydaniu świątecznym. W rozmowie z Plejadą ujawnia kulisy show, który na przełomie XX i XXI wieku bił w Polsce rekordy popularności. Jak wyznaje Degórska, casting do wydania specjalnego odbył się telefonicznie:
Wystąpiłam w specjalnym odcinku z kolędami z zespołem Pieśni i tańca Śląsk, w którym brali udział zwycięzcy z poprzednich odcinków. Pamiętam, że casting odbył się przez telefon – śpiewałam do telefonu "Gdy śliczna panna". Zapis tego odcinka powtarzano wielokrotnie na przestrzeni wielu lat. Kilkukrotnie znajomi mówili nam, że widzieli nas właśnie w telewizji i byli zdziwieni, że jesteśmy teraz na miejscu. Zawsze nas to bawiło i powtarzało się to niejednokrotnie.
Sekrety programu "Od przedszkola do Opola"
Jak ujawnia Degórska, dzieci biorące udział w show nie miały żadnego wpływu na wybór repertuaru. Na dodatek do końca nie były pewne, czy w ogóle zostaną pokazane w telewizji:
Ponieważ każdy odcinek był poświęcony konkretnemu artyście, produkcja programu narzucała nam utwory. Dla mnie wybrano wówczas "Nie ma szczęścia bez miłości" i "W małym kinie" – oba bardzo nastrojowe i piękne. Osobiście chciałam w programie zaśpiewać "W małym kinie", ale ostatecznie produkcja zdecydowała, że wystąpię z "Nie ma szczęścia bez miłości". Prowadzący był bardzo uprzejmy i wyjaśnił nam, jak będą przebiegać nagrania. To wtedy padła informacja, że z powodu ograniczonego czasu antenowego występ jednego dziecka zostanie wycięty i nie pojawi się w telewizji, co bardzo zestresowało moją mamę.
Nagrania odbywały się w Teatrze Muzycznym w Gdyni, z udziałem publiczności. Żelazną regułą programu „Od przedszkola do Opola” był sposób wyłaniania zwycięzcy za pomocą braw. Wygrywało to dziecko, które otrzymało najgłośniejszą owację. Głosujący mogli także tupać i krzyczeć. Wszyscy uczestnicy dostawali wynagrodzenie, a zwycięzca dodatkowo jeszcze nagrodę. Jak wspomina była uczestniczka:
Nagroda była naprawdę świetna – w środku pudełka znajdował się różowy plecaczek, lalki, puzzle i maskotka Kubusia Puchatka, która nadal stoi w moim pokoju. Z tym też pluszakiem pod pachą zaśpiewałam swoją zwycięską piosenkę razem z Andrzejem Rybińskim na scenie. Dodam, że wszystkim uczestnikom zapłacono za ten występ, więc były to moje pierwsze zarobione pieniądze w wieku ośmiu lat. Niestety, pojawiły się też głosy zazdrosnych matek dzieci, które również brały udział w castingach, a nie dostały się do show. Twierdziły, że wygrałam, bo byłam starsza od innych, co jest oczywiście absurdem, bo w programie występowały również małe dzieci, które niejednokrotnie wygrywały.
Zobacz też:
Kryzys wiary Ewy Bem. Artystka odejdzie z Kościoła?Maryla Rodowicz boi się Łukaszenki. Tak wspomina wizytę na Białorusi



***








