Reklama
Reklama

Była najpiękniejszą prowadzącą "Wiadomości". Powód zwolnienia szokuje

O tym, że została wyrzucona z telewizji, powiedziała jej zaprzyjaźniona dziennikarka. Z dnia na dzień straciła pracę, bo nowy szef „Wiadomości” uznał podobno, że widzowie skupiają się tylko na jej urodzie, zamiast słuchać, co ma im do przekazania. Małgorzata Szelewicka (64 l.) nie wierzyła i wciąż nie wierzy, że zrezygnowano ze współpracy z nią właśnie z tego powodu...

Kiedy 30 lat temu Małgorzata Szelewicka - znana wtedy jedynie słuchaczom Polskiego Radia - dowiedziała się, że telewizja ogłosiła konkurs na prezenterów "Wiadomości", bez wahania postanowiła spróbować swych sił i stanąć do walki o posadę, o jakiej marzyło tysiące dziennikarek i dziennikarzy. 

W gmachu TVP, gdzie razem z nią na wezwanie przed komisję przeprowadzającą casting czekało 800 osób! 

"Byłam bardzo zdenerwowana. Po pierwszym etapie konkursu ktoś powiedział, iż jestem już gotowa na wizję. Ale o tym, że przeszłam dalej, dowiedziałam się dopiero kilka dni później" - wspominała po latach. 

Reklama

Małgorzata Szelewicka była jedną z kilku osób przyjętych wówczas do pracy w redakcji "Wiadomości". Razem z nią posady w telewizji dostali m.in. Jolanta Pieńkowska i Grażyna Bukowska oraz Tomasz Lis i Jarosław Gugała. Ale to ona jako pierwsza zadebiutowała na wizji... 

Plotkowano, że zawdzięcza to mężowi, Markowi Szelewickiemu, który przez wiele lat prowadził "Dziennik Telewizyjny" i ze zdaniem którego liczyli się szefowie TVP. Małgorzata Szelewicka kategorycznie zaprzeczała tym pogłoskom. Denerwowała się też, gdy słyszała złośliwe komentarze, że przyszła do telewizji... dla sławy. 

"Nigdy nie zależało mi, żeby być znaną. Wystartowałam w konkursie z chęci spróbowania czegoś zupełnie nowego, sprawdzenia się w nowej roli" - powiedziała w jednym z wywiadów. 

Małgorzata Szelewicka szybko stała się ulubienicą telewidzów. Codziennie czekało na nią w redakcji kilkadziesiąt listów od fanów. 

"Kiedy czasem je czytam, bo wiele z nich zachowałam do dziś, wciąż się wzruszam" - mówi. 

Wydawało się, że nic nie zagraża karierze ślicznej prezenterki, a jednak po pięciu latach pracy w "Wiadomościach" nazwisko Małgorzaty Szelewickiej pewnego dnia po prostu znikło z grafiku dużurów. Dopiero od znajomej dziennikarki, która zadzwoniła, dowiedziała się, że... ją wyrzucono. 

Okazało się, że nowe władze Telewizyjnej Agencji Informacyjnej uznały ją za osobę zbyt ładną, by odczytywać wiadomości, a przez to... niewiarygodną.   

"Rozpętała się burza. Odezwała się do mnie nawet Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Powód mojego zwolnienia był kuriozalny! Nie chciałam jednak tego ciągnąć i uznałam sprawę za zamkniętą" - wspomina prezenterka. 

Małgorzata Szelewicka nigdy nie uwierzyła, że straciła pracę z powodu wyglądu. Do dziś nie wie, dlaczego dostała wypowiedzenie, ale domyśla się, że musiała po prostu ustąpić miejsca komuś innemu... 

"Moje zwolnienie było owiane dziwną tajemnicą. Nie próbowałam się dowiadywać, dlaczego... Mogłam tylko przypuszczać" - stwierdziła niedawno.

Wkrótce po rozstaniu z TVP Małgorzata Szelewicka postanowiła pożegnać się również z radiem i razem z mężem oraz dwoma synami, Maćkiem i Mateuszem, wyjechała do Szwecji. Marek Szelewicki został bowiem mianowany radcą Ambasady RP i dyrektorem Instytutu Polskiego w Sztokholmie. 

"Spędziliśmy tam pięć lat" - opowiada i dodaje, że dopiero w Szwecji zrozumiała, że dziennikarstwo wcale nie było jej przeznaczeniem i gdyby miała jeszcze raz wybierać zawód, z całą pewnością wybrałaby inny. 

Po powrocie do Polski Małgorzata Szelewicka podjęła pracę w Ministerstwie Edukacji Narodowej jako szefowa zespołu public relations, potem pracowała w departamencie komunikacji w holdingu energetycznym, aż w końcu założyła własną firmę. Do dziś zajmuje się prowadzeniem szkoleń i kreowaniem wizerunku osób i firm. 

Dziewięć lat temu Małgorzatę Szelewicką dotknęła wielka osobista tragedia. W Walentynki 2012 roku pochowała ukochanego męża.

"Byliśmy razem 35 lat. Na dobre i na złe... Zostały mi po nim piękne wspomnienia" - mówi. 

Synowie Małgorzaty i Marka Szelewickich nie poszli w ślady rodziców. Maciej został ekonomistą, Mateusz prawnikiem. 

"To wspaniali młodzi ludzie. Mam z nimi bardzo dobre relacje. Pomagają mi, właściwie są przy mnie zawsze wtedy, kiedy ich potrzebuję" - wyznała niedawno była prezenterka "Wiadomości". 

Małgorzata Szelewicka twierdzi, że nigdy nie tęskniła za telewizją. Gdyby zaproponowano jej powrót do TVP? "Podziękowałabym" - powiedziała ostatnio i dodała, że jest... dinozaurem, a telewizja stawia raczej teraz na młodych ludzi i nowe twarze.  

***
Zobacz więcej materiałów wideo:

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Małgorzata Szelewicka | TVP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy