Artur Boruc i Sara Mannei zakochali się w sobie w 2008 roku. Jak z perspektywy czasu wspominała w wywiadzie żona piłkarza, z jej strony nie była to miłość od pierwszego wejrzenia:
Właśnie się rozstałam z partnerem, Nadia [siostra] też miała alergię na mężczyzn, dlatego wystrzegałyśmy się męskiego towarzystwa. Ale kiedy już wychodziłyśmy, wpadł na mnie jakiś facet. Mocno mnie popchnął. Byłam wściekła, że nie przeprosił, bo prawie wybił mi bark. Zwyzywałam go. To właśnie był Artur. Od słowa do słowa jakoś mnie spacyfikował. Staliśmy tak na schodach i gadaliśmy ze dwie godziny. Poprosił o numer telefonu. Powiedziałam, że jeśli rano będę go jeszcze pamiętać, to sama zadzwonię. Parę dni później napisałam mu smsa. Nie miałam pojęcia, kim jest. Nie znałam się na piłce. Powiedział mi, że pracuje w Irlandii, że myje okna w wieżowcach.
Skończyło się tym, że Boruc postanowił rozwieść się z żoną, Katarzyną Modrzewską. W sądzie reprezentował ją Marcin Dubieniecki, mąż Marty Kaczyńskiej. Wywalczył dla Katarzyny korzystny podział majątku i wysokie alimenty. Z czasem stali się partnerami w interesach i nie tylko.
Borucowie świętują 7. rocznicę ślubu
W międzyczasie Artur układał sobie życie z Sarą, która do tej pory ciężko znosi posądzenia o rozbicie jego pierwszego małżeństwa. Jak zapewniła w wywiadzie dla „Flesza”:
Pisano, że rozbiłam Arturowi rodzinę, że zostawił dla mnie żonę z noworodkiem. Nikt nie chciał słuchać, jak było naprawdę. Kiedy zaczynaliśmy się spotykać, Artur już był w separacji. Jego żona nie była wtedy w ciąży i wiedziała o nas. Umówiliśmy się, że ujawnię się dopiero po rozwodzie. Ale sprawy potoczyły się inaczej. Kiedy tuż po narodzinach syna Artur oświadczył, że nie będzie z matką swojego dziecka, wybuchła afera.
W 2010 roku Sara przyjęła oświadczyny Artura, a w 2014 roku wzięli ślub. W tym samym roku na świecie pojawiła się ich pierwsza wspólna córka, a 9 lat później para doczekała się synka.
Sarze bardzo zależy na tym, by nie być uważaną za typową WAG. Miała kilka pomysłów na swoją karierę. Niestety, z karierą muzyczną nie wyszło. Wytwórnia ostatecznie zrezygnowała z wydania jej płyty, więc Sara założyła z siostrami firmę sprzedającą ich autorską biżuterię. Sin by Mannei Sisters istnieje zresztą do dziś.
Sara jest bardzo rozżalona na media, że nie doceniają jej sukcesu. Jak wyznała w wywiadzie dla „In Style”:
Portale piszą, że jestem utrzymanką, a dzień później, że Anna Lewandowska na kolację z mężem założyła biżuterię od Sary Boruc. Wiedzą o mojej biżuterii, wiedzą, że jest fajna, ale robią wszystko, by podjudzać ludzi. Piszą, że leżę i pachnę, a zapominają, że mam dzieci, prowadzę dom. To żaden obowiązek? Ja jestem kobietą po przejściach. O tym się nie mówi. Czasem żadne pieniądze świata nie są w stanie wynagrodzić pewnych rzeczy.
Na szczęście Artur wszystko żonie wynagradza. Z okazji 7. rocznicy ślubu obsypał ją kwiatami, których zdjęciami pochwaliła się na InstaStory.

***









