Reklama
Reklama

Bohdan Tomaszewski: Chcieli zabić mu syna i oskarżyć go o szpiegostwo! To dlatego zgodził się na współpracę...

W tym roku mija dokładnie 100 lat od dnia, kiedy na świat przyszedł Bohdan Tomaszewski (+93 l.), legendarny dziennikarz sportowy, dla którego najwyższą wartością była wierność swoim przekonaniom i ideałom. Tylko raz w ciągu całego życia dał się złamać... Podpisał tzw. lojalkę, gdy oficerowie komunistycznej bezpieki zagrozili mu zabiciem syna!

Bohdan Tomaszewski był jednym z najpopularniejszych polskich dziennikarzy sportowych wszech czasów. Słynął z ogromnej wiedzy, pięknej polszczyzny i... lapsusów językowych.

Cała Polska śmiała się do łez, gdy powiedział kiedyś, że "Irena Szewińska nie jest już tak świeża w kroku, jak dawniej" albo że "Ryszard Szurkowski to cudowne dziecko dwóch pedałów". Widzowie i słuchacze uwielbiali go, szefowie z radia i telewizji mniej... 

Kiedy zaczynał pracę sprawozdawcy największych sportowych imprez na świecie, znalazł się w kręgu osób, które PRL-owskie służy bezpieczeństwa określały mianem "przydatnych".

Reklama

Pozyskanie go do współpracy było częścią akcji pod kryptonimem "Rakieta", która zakończyła się... porwaniem dziennikarza! Pewnego dnia - 21 września 1954 roku - nieznajomi mężczyźni w czarnych płaszczach zaczepili go na placu Unii Lubelskiej i "zaprosili" do samochodu, który właśnie zatrzymał się przy nich.

"Raptownie, bardzo fachowo ujęli mnie i wsadzili do stojącego przy chodniku auta. Byłem kompletnie zaskoczony i przerażony" - opowiadał Arturowi Gałące, autorowi pracy "Działania MSW wokół olimpijskich zmagań".

Okazało się, że pracownicy SB dostali rozkaz zwerbowania go do współpracy za wszelką cenę, a że nie chciał się zgodzić "po dobroci", zagrozili, że zrobią krzywdę jego synowi.

"Usłyszałem, że tacy żywi chłopcy mogą zostać na przykład przypadkowo przejechani przez samochód" - wspominał.

Tajniacy powiedzieli też Bohdanowi Tomaszewskiemu, że może zostać oskarżony o szpiegostwo i skazany na karę śmierci. Nie pozostało nic innego, jak zostać tajnym współpracownikiem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Podpisał tzw. lojalkę i dostał pseudonim "Guzikowski". Nigdy jednak nie doniósł ani na żadnego swojego kolegę dziennikarza, ani na żadnego sportowca. Nikogo nie skrzywdził...

"Wybrałem mniejsze zło. Nie zrobiłem nic, czego mógłbym się wstydzić" - powiedział wiele lat później i dodał, że został TW (tajnym współpracownikiem), bo musiał po prostu chronić swoją rodzinę.

Bohdanowi Tomaszewskiego udało się przez kilka lat wodzić za nos swego oficera prowadzącego, który nie miał pojęcia, że jego podopieczny przekazuje informacje o działalności SB Radiu Wolna Europa i osobiście kontaktuje się z Janem Nowakiem-Jeziorańskim.

Przez wiele lat, relacjonując na antenie radiowej i telewizyjnej Wyścigi Pokoju, Bohdan Tomaszewski ani razu nie wypowiedział oficjalnej nazwy imprezy. Pod koniec życia powiedział, że był to jego protest przeciwko temu, co działo się w Polsce Ludowej. Nigdy - jako jedna z niewielu gwiazd PRL-owskiej telewizji - nie wstąpił do partii...

"Trzeba z trudem starać się, aby nie oddalać się od elementarnych norm postępowania. Wartości? Uczciwość, pracowitość, miłość... Miłość do najbliższych, a także do siebie. Ale również życzliwość dla zupełnie obcych ludzi. To zwyczajne wartości, których nauczono mnie jeszcze w dzieciństwie i których trzymam się całe życie" - powiedział w rozmowie z synem, którą Krzysztof Logan Tomaszewski przytoczył na łamach swej książki o ojcu "Zawodowiec".

Kiedy w grudniu 1981 roku został wprowadzony stan wojenny, Bohdan Tomaszewski odmówił współpracy z mediami podporządkowanymi władzy. Zrezygnował z posady w Polskim Radiu, nie chciał występować przed kamerą.

Miał dopiero 60 lat, emerytura mu się jeszcze nie należała... W wywiadzie przyznał, że razem z żoną Izabellą po prostu klepali biedę.

Do pracy wrócił dopiero w 1989 roku. Co tydzień był gościem "Kroniki sportowej" radiowej Jedynki, dla TVP, a później dla kanału Polsat Sport, z którym związany był od 2000 roku do końca życia, relacjonował zawody tenisowe (sam w młodości grał w tenisa i odnosił sukcesy w Mistrzostwach Polski juniorów), szkolił też kandydatów na komentatorów... Chciał pracować do końca! Żartował, że marzy, by umrzeć przy mikrofonie.

23 czerwca 2014 roku zasłabł, komentując dla Polsatu mecz otwarcia Wimbledonu. Nie przypuszczał, że już nigdy nie wróci do pracy. Zmarł 27 lutego 2015 roku. Miał 93 lata.

W jednym z ostatnich wywiadów, na pytanie, czy jest coś, czego żałuje, odpowiedział, że jest dumny ze swego życia, ale ma wyrzuty sumienia, że za późno zrozumiał, jak ważna jest rodzina.

Szczęście znalazł dopiero u boku trzeciej żony, młodszej od niego o 20 lat hrabianki Izabelli Sierakowskiej, którą poślubił w 1967 roku i z którą był do końca swych dni.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy